sobota, 30 lipca 2011

Z hojowego frontu - 13 - fotki hoi

Dzisiaj będą same fotki. Nie chce mi się pisać.

Hoya vitellina
  Tą hoją jestem bardzo zachwycona. 

Hoya macrophylla "splash"
 
Trzy tygodnie, jak wyjęta z worka foliowego. I bierze się w garść. 
Listki jej pomału twardnieją. Jest to proces bardzo powolny. 
Zaczyna rozgałęziać się w dwóch miejscach.

Hoya nong nooch
 Niedługo nie będzie widać z jakimi liśćmi do mnie przyszła. Wszystkie liście, jakie wytworzyła u mnie są większe, ciemniejsze i bez wyraźnego rysunku. Rośnie w tempie błyskawicznym.
Na tej hoi wyraźnie widać, jak zmiany warunków wpływają na dalszy rozwój rośliny.

Hoya kerrii zielona
Praktycznie nie może mieć słońca nawet przez 2 godziny. Liście jej płowieją i wyglądają jakby żółkły.

Hoya lacunosa
Zwykła lacunosa, a cieszy częstym kwitnieniem. Kwiaty nie są białe. Mają różową poświatę.

Hoya obovata "picta"
Powróciła do variegacji.

czwartek, 28 lipca 2011

Clivia miniata - żelazna dama

W domu nie mam miejsca na rozłożyste rośliny, stąd duże kliwie mam w pracy, niektóre stoją u mnie w pokoju, a niektóre w pokoju szefa. Kwitną każdego roku. Kwitnienie zawsze zaczyna roślina "matka". Jak przekwitnie, do kwitnienia zbiera się kliwia "córka". Dla mało spostrzegawczych wygląda jakby kwitła tylko jedna, bo ... robię małe hokus pokus :-).

Lipiec 2010
I tutaj przypomnę metodę Joli :-) Wody, dużo ciepłej wody wspomaga wybicie pędu do góry.

Lipiec 2011

* * *
A "Krysia" produkuje drugi pęd. Jestem tym mile zaskoczona!

 

wtorek, 26 lipca 2011

O zmianie zdania co do hoi - hoya incrassata

Hoja przyleciała ze Szwecji w lipcu 2010 r. jako jednowęzłowa nieukorzeniona sadzonka

Hoya incrassata

Tak czasami bywa, że zmienia się zdanie, co do posiadanej hoi. Ta hoja średnio mi się podobała. We wrześniu 2010 r. postanowiłam sprzedać sadzonkę. Widocznie nie tylko mnie się nie podobała, bo pomimo wystawienia jej dwa razy na allegro, chętny na jej kupno się nie znalazł. Cena za nią naprawdę nie była duża.

 I tak oto hoja została u mnie na zawsze. 
I zostanie już na zawsze, bo teraz bardzo mi się podoba i nie utnę nawet kawałka :-)

Rośnie bardzo wolno.

niedziela, 24 lipca 2011

Z hojowego frontu - 12

Ostatnio pojawiło się trochę nowości. Wszystkie są w fazie sadzonek ukorzenionych, bądź ukorzeniających się. W każdym razie postanowiłam je pokazać, jak wyglądają na starcie.

Hoya metallica
Przyleciała ze stanu Oregon w USA, jako nieukorzeniona sadzonka. Po około 1,5 tygodnia od wsadzenia do sphagnum wypuściła korzonki.U mnie sprawdza się szybkie przesadzanie roślin ze sphagnum do podłoża stałego, jak korzenie są jeszcze malutkie. Stąd, jak tylko zobaczyłam, że wypuszcza korzonki, przesadziłam do ziemi. Zraszam podłoże tylko od góry. Roślina ma 2 centymetrowy pęd, stąd musi być podtrzymywana dużą ilością patyczków do szaszłyków.

Hoya cv. Viola
Trafiła do mnie zupełnie przypadkiem. Miałam już do czynienia z tą hoją na jesieni zeszłego roku. Przyszła z Tajlandii, niestety w stanie agonalnym. I pomimo mojego ratowania, padła. Przeglądając blog Edyty, natknęłam się na jej hoję. Jest po prostu przepiękna. Zachwyciłam się nią. I Edyta sprezentowała mi sadzonkę. Za co jej bardzo dziękuję. Dlatego napisałam, że trafiła przypadkiem, bo nie była planowana. Mam nadzieję, że pomimo mojego urazu do tej odmiany, hoja będzie chciała u mnie rosnąć.

Hoya clandestina
Kolejna sprawka Edyty. To zdjęcie mnie powaliło na łopatki. Wiedziałam, że muszą ją mieć. Fakt, moja sadzonka nie przypomina tej ze zdjęcia. Ale może kiedyś, kto wie. Do tego wybarwia się na słońcu. Czyli powinna lubić wschodnie okno. A to duży plus, biorąc pod uwagę, że coraz mniej moich hoi toleruje słońce.

Hoya sp. Chicken Farm

Może to śmieszne, ale na tę hoję zdecydowałam się ze względu na ... nazwę. Ha, ha, ha, tak mnie ta nazwa śmieszy, że pomyślałam sobie, że fajnie mieć hoję o takiej nazwie. No i jest.
A teraz, zastanawiam się, jak się ma moja żelazna lista, którą w zeszłym roku zrobiłam i nie zamierzałam wyjść poza jej ramy? Ano nijak. Sami widzicie. Ile hoi, tyle pretekstów do ich zdobycia.

czwartek, 21 lipca 2011

Z hojowego frontu - Co to za hoja?

Dla mnie to hoya meredithii, ewentualnie calistophylla, ale raczej skłaniam się ku meredithii. Pochodzi od Davida Liddle.

środa, 20 lipca 2011

Przygody jeża spod miasta Zgierza

Był sobie jeż kolczasty,
co czesał się na jeża
I mieszkał pod jeżyną
w pobliżu miasta Zgierza.
Ponieważ w okolicy
nie było żadnych jeży,
jeż nie miał się z kim bawić
i nie miał komu zwierzyć.
Więc chodził najeżony,
strapiony i markotny
i mówił sam do siebie:

- Ja nie chcę być samotny!
Co mi z tego,
że wokoło są jeżyny?
Wszak jeżyny
nie zastąpią mi rodziny.



Piękna bajka fantastycznej autorki. Mam ją z dzieciństwa, gdzieś schowana w kartonie, dla .. wnuków :-)
Ale do rzeczy.
Mały jeżyk, znaleziony w okolicach działek ogródkowych na pewnym osiedlu, przez pewną osobę. Był chory, miał skaleczony nosek, chore oczka, połamane igiełki na grzbiecie. Dobra dusza zaopiekowała się tuptusiem. Po trzech tygodniach, jak tuptuś wyzdrowiał, nabrał masy, zmężniał i podrósł sporo, wyruszył dwoma rowerami w podróż do Lasu Bielańskiego. Podróż nie obyła się bez niespodzianek. Po drodze tuptusiowi parę razy się "ulało". Przystanek - doprowadzenie jeżyka do porządku. Jazda dalej. Jedzie tuptuś, jedzie, stop, tuptuś kupę zrobił. Jedzie tuptuś, jedzie, stop, tuptuś zrobił drugą kupę. Jedzie tuptuś, jedzie ... uf, wreszcie, podróż dobiegła końca, tuptuś może po trzech tygodniach siedzenia w kontenerze dotknąć swoimi mały łapkami leśnej ściółki.

W domu - u tymczasowego opiekuna - chudy tuptuś


W lesie - na wolności - gruby tuptuś


Kilka amatorskich filmików



poniedziałek, 18 lipca 2011

Clivia - Kliwia o nazwie "Krysia"

Trudno powiedzieć, jak daleko sięga historia tej kliwii. Jedno jest pewne, trafiła w moje ręce cztery lata temu. Dostałam ją od pani Krysi z pracy, która odchodziła na emeryturę. Kliwia nie była w dobrym stanie. Miała mało liści, słabe korzenie, siedziała w jałowym podłożu, z dala od słońca. Pani Krysia twierdziła, że kiedyś ta roślina jej kwitła, ale to było bardzo dawno temu i to nie jest kliwia, bo miała inne kwiaty. Pani Krysia nie wiedziała, że kliwie mogą kwitnąć na różne kolory i mieć różne kształty kwiatów.
Przez dwa lata pielęgnowałam roślinę, jak umiałam najlepiej, przesadziłam ją w dobrą ziemię, zasilałam dobrym nawozem. Kliwia rosła w siłę, obrastała dużą ilością odrostów, żeby wreszcie pięknie zakwitnąć. Byłam zdumiona i szczęśliwa. Pierwszy raz widziałam takie kwiaty na żywo.

Czerwiec 2009 r.

W październiku 2009 r. kliwia wypuściła drugi pęd kwiatowy, po trzech miesiącach od pierwszego kwitnienia. Kwiaty nie były tak imponująco ładne jak przy pierwszym kwitnieniu.

Październik 2009 r.

W 2010 r. kliwia również zakwitła, ale tylko raz.

Lipiec 2010 r.

Po przekwitnięciu, gdy oddzieliłam od niej sporo dużych odrostów, zaczęła chorować. Jest stan pogorszył się do tego stopnia, że liście zrobiły się wiotkie, papierowe. Musiałam zajrzeć w korzenie. Okazało się, że spora część jest zgniła i pusta w środku. Usunęłam martwe korzenie, dołożyłam jej torfu - uwielbiam torf, gdybym tylko mogła, to hoje też bym w torf wsadziła :-).  Przez dłuższy czas nie podlewałam. W końcu udało się ją wzmocnić na tyle, że w tym roku wypuściła pęd kwiatowy. Kwiaty nie są tak duże i ładnie wybarwione, jak pierwsze kwitnienie.  Do tego pęd jest wiotki, nie jest w stanie utrzymać się sam w pionie.

Lipiec 2011 r.
Teraz wiem, że oddzielanie odrostów nie jest bez wpływu na roślinę mateczną. Mnie podobają się kliwie prowadzone jako jeden egzemplarz w jednej doniczce. I tak będę starała się ją prowadzić.
Oczywiście, stosowałam sposób Joli. Jak tylko zauważyłam, że wychodzi pęd, zaczęłam podlewać ciepłą wodą. Mimo wszystko, pęd nie urósł duży, jak przy poprzednich kwitnieniach. Metodę ciepłej wody traktuję jako normę przy każdym kwitnieniu kliwii.

Kliwia kwitnie u mnie już trzeci rok, regularnie o podobnej porze, w czasie wakacji. Szkoda, że Pani Krysia nie może jej zobaczyć.

piątek, 15 lipca 2011

Po raz drugi o - hoya wayetii

Pamiętacie czworaczki od Izabell? Hoya wayetii ładnie rośnie w podłożu, w jakim przyszła od Izabell. Dosypałam jej tylko po wierzchu świeżego podłoża.


Musi jej być dobrze, skoro wypuściła już u mnie pęd kwiatowy. 
Fakt, kwiatów nie jest dużo, bo tylko trzy, ale są :-)


Hoja stoi w pracy. Zdjęć zrobiłam bardzo dużo, ukrywając się z aparatem przed szefem :-). Ale niewiele nadaje się do pokazania. Bardzo trudno zrobić ładne, wyraźne zdjęcia tak małym kwiatom. Zapach? A jakże, pachnie kwiatowo. Ale, żeby go poczuć, trzeba wsadzić kwiaty do nosa ;-)

czwartek, 14 lipca 2011

Allegrowe sprawy

Pisałam już w jednym poście, że nie mam nic przeciwko używaniu moich zdjęć. Wiem, że udostępniając je w internecie, tak naprawdę nie mam wpływu na to, kto co z nimi zrobi i w jakim celu ich użyje. Jak już pisałam, mnie to lotto, mam inne sprawy na głowie. 
Ale, ponieważ na allegro jestem również osobą kupującą hoje i gdybym zobaczyła takie cudo: hoja obovata HOYA variegata RZADKOŚĆ PICTA, to byłabym pewna, że kupuję to co jest na zdjęciu. Tymczasem drugie zdjęcie pochodzi z września 2010 r. które zamieściłam na forum kwiatowym, pod postem numer 156. Sprzedawca napisał, że "wyhodowałam ją z nieukorzenionego pędu". Jakim cudem? ;-) Skoro, ja tę właśnie konkretną roślinę z tego zdjęcia sprzedałam na jesieni zeszłego roku? A górna para liści wyrosła u mnie w sierpniu 2010 r.? O czym napisałam w w poście 164.

Aby sprawę wyjaśnić, napisałam wiadomość do dwóch potencjalnych osób, którym mogłam sprzedać hoję, z zapytaniem, czy to jest właśnie ta hoja, którą im sprzedałam. Choć to i tak nie zmienia faktu, że sprzedawca nie mógł jej wyhodować z nieukorzenionej sadzonki! A może sprzedawca sprzedaje roślinę z pierwszego zdjęcia?
I jak tu wierzyć sprzedającym?

Edit: sprawa się wyjaśniła. Odpowiedziała mi osoba, która kupiła ode mnie hoję na jesieni i ma ją nadal.

Z hojowego frontu - 11

Dzisiaj będzie mało czytania - same fotki :-)

Widok - kuchnia
Hoya obovata "picta"
Hoya IML 1198
Widok - kuchnia
Hoya callistophylla "Sabah Beauty" - rozpoznana przez Edytę
Hoya kerrii "spot leaf"
Hoya sp. aff vitellina IML 1348 - sugestia Edyty

*     *     *
Lulu nabiła na liczniku już 238 km :-)