niedziela, 27 listopada 2011

Po raz pierwszy o - hoya glabra - i ratowaniu przez hydroponikę

Niepokazywana do tej pory, choć jest u mnie już od roku. Szwedka, była dwuliścienna.
Hoja bardzo mi się podoba, nie tylko z liści, ale i z kwiatów, których nie wiem, czy kiedykolwiek się doczekam.
W poście będzie o jej ratowaniu.
Liść sadzonkowy zrobił się żółty. 
Jedyne wyjście na dziś - odciąć wszystko co się da.
Z zaglądaniem do korzeni normalnie mi się już nie chce, bo i tak wiadomo, że ten liść odpadnie.
A co jest dalej? Dalej jest jakieś 30 centymetrów pustki i dopiero kolejny liść.
Ten liść ratował jeszcze sytuację. Bez niego hoja będzie wyglądała nieciekawie, stąd postanowiłam skorzystać niejako z okazji i ukorzenić w hydroponice.

 Ślady po letniej wizycie tarczników
 Liście są ładne, żywe, zero zwiotczenia
 I do granulatu

Czy hoja da radę w tak dużym kawałku ukorzenić się? I do tego, o tej porze roku?
Zobaczymy. 

sobota, 26 listopada 2011

Muzyka - w drodze do pracy

... budzi do życia ...


... grzeje na zimnym przystanku ...


... pomaga przeżyć kolejny dzień w pracy ...


wtorek, 22 listopada 2011

Hoya sp. EG 00897 surigaoensis - odratowana

No i proszę. Żyje i ma się coraz lepiej. A wyglądało źle.






Śliczna mała. Fakt, stała całe lato, ale miała prawo. Teraz wiem, że trzeba obserwować spody. Jeśli robi się coś takiego, jak u tej hoi, to szybka reakcja może uratować roślinę. To jest jakiś grzyb. Nie wiem, jaki, ale środki chemiczne typu Topsin zadziałał. Nie tylko u tej hoi, ale również hoi tjadasmalangensis. Tylko, że w przypadku tej drugiej zauważyłam na tyle wcześnie, że liście nie zżółkły. Fakt spody są nadal nieciekawe, ale grzyb zatrzymany. I o to właśnie chodzi.

sobota, 19 listopada 2011

Z hojowego frontu 22 - spacer po oknach

Hoya finlaysonii - jedna z tych siedmiu, o których pisałam w hydroponice
 Hoya pallida
Ćwiczy moją cierpliwość. Od zeszłego roku wypuściła TYLKO trzy liście.
Hoya incrassata margin variegata
Od wiosny tylko jeden liść. Ale jest! Dobre i to. Ja też jestem cierpliwa mała!
 Landrynkowa hoya merrillii - przypadkowe przesuszanie nie robi na niej wrażenia.
 Hoya gunung gading ma dwa pędy kwiatowe, które rosną, rosną ...
 Zupełnie bezproblemowa, szybko rosnąca hoya nong nooch
 Hoya incurvula - pomimo, że średnio mi się podobała, wynagradza to dużą tolerancją w podlewaniu.
Hoya IML 1198 - brak negatywnych obserwacji. Przesadzona do hydroponiki.
Hoya kerrii "Spot leaf"  ładnie się wybarwia, ale rośnie bardzo wolno. 
Liście mało sercowate, raczej jajowate, ale z wyraźnym wcięciem na środku.
Roczna Hoya Pentaphlebia. Rośnie dość wolno, bezproblemowa.

czwartek, 17 listopada 2011

Bajki dla dzieci - Muszka Złotobrzuszka - Korniej Czukowski

Zainspirowana prośbą Gosi parę miesięcy temu o tekst Muszki Złotobrzuszki w poście O jeżu spod miasta Zgierza, przekopałam pudła z książeczkami dla dzieci i oto ukazała się książeczka




Muszka, muszka Złotobrzuszka
na malutkich sześciu nóżkach
Poszła mucha ponad rzeczkę
I znalazła złotóweczkę!


Potem, rada nadzwyczajnie,
Poszła kupić nowy czajnik.
- Przyjdźcie dziś do Złotobrzuszki
Na herbatkę, karaluszki!





 

Pchełki dały jej trzewiczki
Zapinane na guziczki
A trzewiczki znakomite
Całe złotą nitką szyte





 









Nagle jakiś pająk z kąta,
Muchę porwał i oplątał
Mocno trzyma ją za nóżkę
I chce zabić Złotobrzuszkę!












 
Pasikonik, kochaneczek,
Całkiem, całkiem jak człowieczek,
Hyc-hyc! Hyc-hyc!
Pod mosteczek –
I nie mówi nic!
 








 



Nagle komar skądziś leci,
Cienki i maleńki,
I latarki, którą świeci,
Nie wypuszcza z ręki.
- Gdzie ten łajdak, gdzie morderca?
Zaraz szablą go uśmiercę!
 


Wszyscy się radują
Tańczą, wykrzykują
Wiwat Młoda Para,
Wiwat Państwo Młodzi,

To tak w telegraficznym skrócie, wybrane fragmenty. Bajka piękna, z mojego dzieciństwa, z dzieciństwa mojego syna. Szkoda, że prawa autorskie są tak rygorystyczne i nie można publikować całego tekstu. Ta bajka warta jest dodatkowej promocji właśnie w internecie. Niektóre bajki są tak piękne, że powinno się przedłużać ich żywotność, a nie tylko trzymać je w starych stęchłych pudłach. Mało kto posiada książeczkę. A zdobyć ją jest niesłychanie trudno.
Tego samego autora polecam również "Karaluszysko". Dla mojego syna bajki o owadach były najładniejszymi bajkami i tylko te zapamiętał do dnia dzisiejszego, a jest już studentem. I to nie to, że nie było innych w domu. Były. Ale tylko te musiały być czytane codziennie do poduszki.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Hydroponika - Ciąg dalszy początków

Nie dziwi mnie to, że wystarczyło zacząć, a szybko zorientowałam się, że wkładów mi zabrakło.
Kolejne hoje czekają na wkłady i granulat. Jeśli rośliny uprawiane w hydroponice rosną rzeczywiście tak, jak jest opisane w internecie, to tylko tak je uprawiać.
Zero ziemi - tutaj nie wiem, czy jestem tego zwolennikiem, bo ja po prostu lubię grzebać w ziemi.
Rzadsze podlewanie - tutaj plus, mogę spokojnie wyjechać na dwa tygodnie, męża nie obarczać podlewaniem i być spokojna, że nic mi nie padnie.
Rzadkie zasilanie - tutaj korzyść finansowa.
Do tego dochodzi - zero zmartwień, że coś padnie, że coś zwiotczało.
Jeden minus, a tyle plusów. W ramach terapii może będę przerzucać ziemię z jednej doniczki do drugiej? Pustej oczywiście, he, he, he.

Dopiero zaczynam z hydroponiką, nie mam za dużo spostrzeżeń, poza jednym. 
Ukorzeniałam 7 sztuk finlaysonii             

5 finlaysonii                                                                     2 finlaysonii
Wsadzone do mchu sphagnum.                                      Wsadzone do zwykłego keramzytu
Po wypuszczeniu korzonków poszły do ziemi                Siedziały cały czas w keramzycie
Minął miesiąc
Liście wiotkie                                                                     Liście jędrne 
Korzenie takie same, jak miesiąc temu w mchu,           Korzenie spore, ładnie oplecione wokół keramzytu
bądź bez korzeni
Finał
Ukorzenianie od początku                                                 Przesadzone do wkładów 11/9 z granulatem
Wsadzone do granulatu                                               
Wniosek
Gdybym wszystkie siedem sztuk miesiąc temu wsadziła do keramzytu, teraz miałabym już jędrne, silne rośliny, które zapewne niebawem rozpoczęłyby wzrost. A tak, mam 2 sztuki silne i 5 sztuk zwiotczałych, które rozpoczynają podróż od początku.


Kolejne przykłady:
Hoya  sp. Chicken Farm - dwie sadzonki. Jedna ze dwa miesiące, druga około miesiąca. Obie miały zwiotczałe liście, coraz bardziej papierowe. Korzonki, jak na lekarstwo. Wsadzone do hydroponiki - po dwóch tygodniach - liście są grubsze, nabierają ładnej barwy, nie przypominają "papieru".

Hoya sp. UT072 Krabi Province - dwie sadzonki. Jedna ze dwa miesiące, druga około miesiąca. Podobnie, jak z hoją sp. Chicken Farm - z jedną różnicą. Pierwsza sadzonka nie przeżyła. Zbyt długo było jej źle. Ale druga ma się coraz lepiej.

Może komuś się przyda, jak to robiłam, krok po kroku.
Hoya finlaysonii II
Miesiąc ukorzeniana w keramzycie
Zestaw do hydroponiki - rozmiar 11/9
Korzenie na finlaysonii

Granulat rozmiar 4-8 mm
Wierzch uzupełniłam granulatem rozmiar 2-4 mm.
Tutaj krótkie wyjaśnienie, dlaczego kombinuję z różną grubością granulatu? Bo kupiłam za dużo, musiałam go jakoś zużytkować. Na wierzch jak najbardziej się nadaje, nie ma przez co przelecieć.
Niestety, ten rozmiar granulatu również nie nadaje się do wkładów o rozmiarze 9/7.
Wiem, sprawdzałam. Przelatuje, aż miło.

Na dno osłonki wysypałam długoterminową odżywkę. Ma starczyć na 4 miesiące.
No i na koniec oczywiście woda, do poziomu optimum. Znajoma poradziła używanie wody miękkiej.
I teraz czekamy na ... błyskawiczny wzrost rośliny ;-)
Inne hoje w hydroponice

 


Popiół na swoją głowę sypię, że tak długo stawałam okoniem, dlatego szczególne podziękowania chcę złożyć dziewczynom: Joli (majoki) i Monice (tuberoza). Zasiałyście we mnie ziarenko, które wykiełkowało i pnie się do góry niczym magiczna fasolka. Kurcze, ta metoda naprawdę działa!

czwartek, 10 listopada 2011

Zero wybarwienia - hoya merrillii

Zagapiłam się i zapomniałam pokazać inne hoje, które od roku hoduję na parapetach. Hoja merrillii, oczywiście również należy do moich ulubionych hoi, jak wszystkie zresztą. Chociaż nie, te które marudzą, kapryszą, gubią korzenie, do tych mam coraz mniej miłych uczuć, czyli na przykład hoja fungii. Patrzę na nią z ukosa, coraz bardziej mnie złości. To dość łagodne określenie. Bo tak naprawdę wkurza mnie na maksa. Niby żyje, ale ciągle coś jej dolega. Pryskam, obserwuję i nadal mnie wkurza. Robię do niej ostatnie podejście, tknę na kawałki i wkładam do hydroponiki. Jeśli to jej nie pomoże, pożegnamy się na zawsze, co mnie wcale nie smuci.
Ale w tym poście nie o swojej złości do hoi fungii napisać chciałam.

Prawdziwa, czy podrobiona? Podrobiona, czy prawdziwa? Na słońcu nie wybarwia się, a ma go do godziny 12. Gdyby miała się wybarwić, to już dawno by to zrobiła. Od jesieni 2010 r. stała w miejscu, choć była ukorzeniona. Dopiero na wiosnę ruszyła do przodu.

Hoya merrillii
Marzec 2011
 Czerwiec 2011
 
Październik 2011

 Wszystkie liście są podwinięte


Piękne liście - nie za duże, soczyście zielone, grube, sztywne, pofalowane i błyszczą jak polukrowane.
Dla mnie może nie kwitnąć. Zresztą, żadna hoja nie musi kwitnąć u mnie.
Każda musi mi się podobać z liści, to jest jedyny warunek, żeby u mnie znalazła miejsce na stałe.
Każda inna prędzej, czy później idzie pod "młotek".

wtorek, 8 listopada 2011

Z hojowego frontu 21 - spacer po parapetach

Dzisiaj będzie, tak jak czasami już bywało na moim blogu, czyli same fotki. Ja jestem wzrokowcem, uwielbiam oglądać obrazki roślin. Jeśli Wy również, to zapraszam :-)

Widać na zdjęciach, że wcale to ładnie nie wygląda. Poupychane. Zero ekspozycji. 
I nie ma szans, żeby je wyeksponować. Chyba, że pozbyłabym się 80% roślin, co jest po prostu niemożliwe.
U Was też tak jest?
*      *      *
Taka kolekcja nie jest mi dana: Paul Shirley i jego hoje
Więcej fotek na blogu stokroosje. Szczęka opada!