Żródło zdjęcia |
Głównie Szlakiem Wisły jechała. Zaliczyła 31 km. To nie jest zbyt duży dystans, jakby się niektórym wydawało.
Wróciła lekko spocona i ubrudzona. Niestety jeszcze w błotniki się nie zaopatrzyła i całe plecy ubłocone miała.
Małżonek namawia Lulu na wypad na Mazury, nie teraz, pod koniec lata. Lulu ociągała się bardzo, bo Mazury jej nie ciekawią, ale małżonek skusił ją, czym? Rowerem! Obiecał, że rower można wziąć z sobą. Lulu na to - ok. kupiłeś mnie! Jadę! Małżonek czym prędzej wyciągnął mapę i pokazuje Lulu całe jezioro Łańskie i jak można je objechać na rowerze. Hm, Lulu zastanawia się, to będzie niezłe wyzwanie. Już zaciera ręce! A małżonek wyciąga swoje wędkarskie "sprawy" i też zaciera ręce!
Szykuje się świetnty wypad :-) Kocham przejeżdżki rowerowe, Mazur zazdroszczę, niestety mój urlop dopiero w sierpniu ...
Mąż wiedział jak Lulu podejść :)))...i teraz wilk syty i owca cała czyli każdemu co lubi, hihi...
Jezior też zazdroszczę bo my jedziemy nad morze (nasze). Nie to, że nie lubię ale ta woda na granicy zamarznięcia...brrrr...
E, ja tam wolę morze, piasek, piwo i pizzę na plaży :-) To są moje klimaty. Ale jak trafię na taką pogodę, jak jest teraz, to się zastrzelę!
Prześlij komentarz