Pisałam już w jednym poście, że nie mam nic przeciwko używaniu moich zdjęć. Wiem, że udostępniając je w internecie, tak naprawdę nie mam wpływu na to, kto co z nimi zrobi i w jakim celu ich użyje. Jak już pisałam, mnie to lotto, mam inne sprawy na głowie.
Ale, ponieważ na allegro jestem również osobą kupującą hoje i gdybym zobaczyła takie cudo: hoja obovata HOYA variegata RZADKOŚĆ PICTA, to byłabym pewna, że kupuję to co jest na zdjęciu. Tymczasem drugie zdjęcie pochodzi z września 2010 r. które zamieściłam na forum kwiatowym, pod postem numer 156. Sprzedawca napisał, że "wyhodowałam ją z nieukorzenionego pędu". Jakim cudem? ;-) Skoro, ja tę właśnie konkretną roślinę z tego zdjęcia sprzedałam na jesieni zeszłego roku? A górna para liści wyrosła u mnie w sierpniu 2010 r.? O czym napisałam w w poście 164.
Aby sprawę wyjaśnić, napisałam wiadomość do dwóch potencjalnych osób, którym mogłam sprzedać hoję, z zapytaniem, czy to jest właśnie ta hoja, którą im sprzedałam. Choć to i tak nie zmienia faktu, że sprzedawca nie mógł jej wyhodować z nieukorzenionej sadzonki! A może sprzedawca sprzedaje roślinę z pierwszego zdjęcia?
I jak tu wierzyć sprzedającym?
Edit: sprawa się wyjaśniła. Odpowiedziała mi osoba, która kupiła ode mnie hoję na jesieni i ma ją nadal.
Ale odpowiedziała, że to ona rąbnęła Twoje zdjęcie, czy że nie ona? Pewnie to pierwsze :) Nieważne. Komantarz mam jeden: poraża mnie ludzka głupota. A jeśli to nie głupota, tylko zła wola, to kiedyś za to, człowieczku, zapłacisz. I faktyczne - nie ma co się chlastać, ale TRZEBA trąbić o takich przypadkach. Może się ktoś zreflektuje. Oby!
Znaczy, to drugie oczywiście :)))
Mialkotku - źle zrozumiałaś. Napisałam do dwóch osób, którym mogłam sprzedać tę hoję. I odezwała się do mnie osoba, która ją ma. Nie jest to sprzedawca. Rozumiesz? Hoja rośnie sobie u kogoś w domu, a sprzedawca wstawił zdjęcie hoi, której nie może sprzedawać, bo jej nie ma. No chyba, że użył mojego zdjęcia jako zdjęcia poglądowego, czego nie napisał.
Skontaktowałaś się Lulu z tym/tą sprzedającą ?
Jeszcze nie.
Lulu, dokładnie tak zrozumiałam, jak napisałaś, tylko jakoś nieklarownie się wyartykułowałam. Pewnie rzeczywiście ktoś, kto sprzedaje, użył Twojego zdjęcia jako poglądowego, ale w takiej sytuacji nie napisać, że zdjęcie nie jest "real foto", to... szkoda gadać. Ale zdecydowanie warto o tym trąbić. Niech się wstydzi i może wyciągnie wnioski. Myślę, że wiele osób umieszczających swoje zdjęcia w internecie nie tylko nie miałoby nic przeciwko kopiowaniu ich zdjęć, ale nawet byłoby bardzo za, oczywiście pod warunkiem podania źródła. Dlaczego ktoś bierze zdjęcie i używa go jak swojego? Daruję sobie rozważania. Są ciekawsze zajęcia ;) A hojka na zdjęciu urocza :)))
Prześlij komentarz