niedziela, 16 lutego 2014

Przerywnik w abecadle - hoya finlaysonii 'Germanica'

Dzisiaj będzie przerywnik w abecadle. A to dlatego, że jedna z hoi zaczyna budzić się do życia i wypuszczać młode pędy. Nie zdążyłam Wam jej pokazać na jesieni, ile przyrosła w rok hoja finlaysonii "Germanica'. Czynię to teraz. Może niektórzy skojarzą ją po białej plamie na jednym z liści z jej poprzednią właścicielką - Syllą. Po tej plamce można poznać, że jest to cały czas ta sama roślina.

Luty 2013 


Luty 2014










Jest to hoja finlaysonii o najdłuższych liściach, ze wszystkich odmian finlaysonii jakie mam. Najdłuższy liść ma 21 cm. Stanowisko zajmuje półcieniste, wschodnie, przy drzwiach balkonowych.

*     *     *

Ja już oczywiście po treningu. Zachęcam wszystkich do aktywnego spędzania czasu. Jest to niesamowite uczucie. Po dwóch miesiącach stałam się innym człowiekiem. Całe ciało jest bardziej plastyczne. Mam więcej energii, chęci do życia i pozytywnego nastawienia do świata. Zero chandry czy depresji. Jestem happy! Ten rok postanowiłam, że będzie moim rokiem! I że będę stawiała sobie cele do osiągnięcia i robiła coś tylko dla siebie. Nie jakieś nieosiągalne, ale coś, co jest w zasięgu ręki. Choćby nawet drobne. Teraz jest siłownia i zumba. Następnym celem jest nauka pływania i basen. Ale to z początkiem lata.
A Wy stawiacie sobie cele do osiągnięcia? Robicie coś dla siebie? Nie dla żony, męża, dzieci. Tylko dla SIEBIE. Nie mówię o obietnicach noworocznych, które można już do kosza wyrzucić, ale o drobnych kroczkach, które pozytywnie nastawiają do życia, pozwalają nieść na co dzień uśmiech na twarzy.

Lecę do książki, może wreszcie dowiem się, kto zabił piękną dziewczynę ... 

sobota, 15 lutego 2014

Abecadło - hoya carnosa variegata







Dostałam ją od znajomej na jesieni. Uprawiana w ziemi. Jest przepiękną hoją carnosą. Druga w kolekcji carnosa, która u mnie na stałe miejsce znalazła. Choć są mało pożądane w kolekcjach, u mnie stały się hitem. Może dlatego, że swojej przygody z hojami nie rozpoczynałam od carnosy.

A poza tym, u mnie życie przewrócone do góry nogami. Dużo czytam, nadrabiam zaległości filmowe i dużo ćwiczę na siłowni (właśnie niedługo lecę wycisnąć siódme poty). Na internet pozostaje niewiele czasu i ochoty. Ale postaram się pomału nadrobić zaległości blogowe. A jak się mają hoje? Cóż. Całkiem nieźle. Dzisiaj się przekonałam. Do kąpieli poszły hoje z małego pokoju. Wszystkie są w bardzo dobrej kondycji. Liście, korzenie, wszystko w jak najlepszym porządeczku. Czyżby dlatego, że poświęcam im mniej czasu? I nie latam co chwila z konewką, nie liczę nowych listków, przy okazji niechcący łamiąc. One świetnie sobie radzą bez mojego codziennego doglądania. Widać już, że pomału budzą się do życia. A niektóre nawet próbują zawiązać pąki. Tylko słońca teraz dużo potrzeba!