piątek, 26 lipca 2013

Hoya carnosa - w ciapki malowana

Zwykła carnosa, a bardzo mnie cieszy. Jest moim oczkiem w głowie, choć to tak bardzo popularna hoja. Napatrzyłam się na kwitnący okaz w czasie wystawy kaktusów w Warszawie, na marginesie wystawa bardzo kiepska, coraz gorzej organizowana, ba, nie organizowana wcale. Nie wiem, za co biorą pieniądze za wstęp, gdy w środku nic nie ma. Do tego jedna szklarnia w remoncie, a pozostałe? Cóż, z każdym rokiem coraz gorsze, znaczy się rośliny w coraz gorszym stanie. Najciekawsza wystawa była przed wystawą, znaczy się kiermasz, gdzie można było kupić sporo fajnych roślin, o ile było się tuż po otwarciu, czyli w sobotę. Były hoje, jak np. serpens, thompsonii, gracilis itp., epiphyllum i sporo innych kaktusów i sukulentów.
Co roku chodzę, łudząc się, że może tym razem, ktoś z organizatorów wystawy ruszy głową i wprowadzi jakieś nowości, żeby ludzi przyciągnąć, choćby jakaś prelekcja z podróży. Na pewno przyciągnęłaby chętnych słuchaczy i pozostawiła miłe wrażenie. A tak? Nudy, nudy, nudy ... dla zwiedzających, bo wystawcy gaworzą w swoim gronie, popijając herbatkę. Zupełnie nie zwracają uwagi na zatrzymujących się przy ich kolekcjach ludzi, bo do głowy nie przyjdzie nikomu, a może by tak opowiedzieć coś o swoich okazach, dlaczego akurat one znalazły się na wystawie? Zainteresować swoją kolekcją, skoro już ktoś oko na niej zawiesił?

No, ale przecież bohaterką tego posta nie jest wystawa kaktusów i sukulentów w Warszawie, tylko niezwykła w swojej zwykłości hoja carnosa.
Jak na razie liście wybarwiają się w ciapki, ale żeby taki efekt osiągnąć musi mieć dostęp do słońca. W przeciwnym razie, liście nie wybarwiają się i są całe zielone. Na razie udaje mi się ten efekt uzyskać. Chyba nie muszę mówić, że gdyby zakwitła, zrobiłaby mi niesamowicie piękny prezent. A ma czym!






wtorek, 23 lipca 2013

Kwitnienie/2013 - hoya finlaysonii V - debiut

Po roku mogę ją ponownie pokazać. A czemu? Bo stoi w miejscu, gdzie nie ma praktycznie do niej dostępu. Żeby ją pokazać w całości, trzeba zdjąć wszystkie rośliny z parapetu. Była ku temu okazja przy odnowie biologicznej.

Kolejna z ciekawych finlaysonii, nieporównywalna do pozostałych. Ma jasne liście, o fajnym delikatnym wzorze.


Zadebiutowała kwitnieniem.





I boskie liście





sobota, 20 lipca 2013

Hojowa odnowa biologiczna - część 2

Druga część odnowy biologicznej

Które ładniejsze okno?
Mnie najbardziej podoba się pierwsze i drugie. Jest takie cudnie puste, przejrzyste. A ile światła daje w mieszkaniu! Normalnie można oślepnąć :)














czwartek, 18 lipca 2013

Hojowe nowości/2013 - hoya sp. Poring

Ted Green znalazł ją w Poring Hot Springs na wyspie Palawan na Filipinach.
Kwiaty podobno pachną. To wszystko, co o niej wiem.




Zdecydowanie inna od hoi sp. Poring pokazywanej na blogu Edyty

środa, 17 lipca 2013

Hojowa odnowa biologiczna - część 1

Urlop służy nie tylko na leżeniu plackiem na trawie i smażeniu skóry, ale również jest dobrą okazją, żeby poddać odnowie biologicznej rośliny, co też oczywiście uczyniłam, żeby mieć wewnętrzne poczucie spełnienia obowiązku. Nawet na urlopie.
Duży pokój niestety nie został uwieczniony na czarnej kliszy, a to z tego powodu, że normalnie mi się nie chciało. Natomiast kuchnia pozostawiła po sobie trochę śladu w postaci zdjęć i krótkiego filmu, na który zapraszam. Mały pokój również pozostawił spory ślad, ale o nim będzie gdzieś za jakiś czas, bo powtórzę się, normalnie mi się nie chce. Ha, gdybyście kilka godzin dziennie robili, to co ja, to też padalibyście na pysk i nawet końcem małego palca u nogi ruszyć nie chcieli.
Kuchnia, a raczej okno kuchenne zajęło mi bagatela 6 godzin. Mycie okna, to pikuś, jak napisała na swoim blogu Edyta. Ale poddać odnowie biologicznej hoje, to już zupełnie inna bajka, a raczej koszmar z ulicy Wiązów.
Co mam na myśli, pisząc odnowa biologiczna? Ano to:


Wszystkie hoje, po kolei, lądowały w wannie na leżąco, z maksymalnym wypłukiwaniem granulatu, tudzież odcinaniem martwych korzeni, uzupełnianiem nowym granulatem, mocowaniem ponownie pałąków, bo wszystko się kiwało na lewo i prawo. I następna do kąpieli.
Zapytacie, czy to hojom nie zaszkodziło? Nic, a nic, a najlepszym tego dowodem jest kwitnąca obecnie hoja obovata, która poddana została takiej kąpieli kilka dni temu, gdy była jeszcze w pąkach. Zresztą nie tylko ona, wszystkie hoje, obojętnie czy są w pąkach czy nie. Odpadną? Trudno. Będą następne. Rozwiną się? Byłoby miło, choć lekko staje się to nudne, szczególnie, gdy ciągle trzeba po nich sprzątać.




Jak napisałam w poprzednim poście, wszystkie mieszczą się na 90 cm parapecie. Parapet mierzy więcej, ale część jest wolna dla kotów, co dobrze widać na zdjęciach.




Czas na film. Siedzicie wygodnie? No to ruszamy :-)


wtorek, 16 lipca 2013

Hoya carnosa 'compacta'

Choć mam ją od ponad roku, to nie doczekała się jeszcze portretu. Przez rok była w uprawie ziemnej, na zakładowym oknie. Teraz jest w uprawie hydroponicznej, w domowym oknie, sporo przycięta.
W uprawie ziemnej miała pięć bardzo długich pędów. Do uprawy hydroponicznej pocięłam ją na kawałki, żeby zwiększyć szansę na ukorzenienie się. A poza tym, ciężko - nawet na leżąco - utrzymać bardzo ciężkie pędy, do tego cięte, w granulacie. Na czas ukorzenienie była w stelażu z patyczków, które podtrzymywały pędy i zabezpieczyły je przed wypadnięciem. Teraz już nie potrzebuje podpór, ukorzeniła się na tyle mocno, że trzyma się sama. W doniczce jest 7 pędów.




*     *     *

A tutaj namiastka kolejnego posta, hoje po kąpieli z kuchennego parapetu.
Robiłam dzisiaj, a raczej już wczoraj to samo co Edyta :)


Sztuka w sztuce, żeby 9 sztuk zmieścić na 90 cm parapecie.
Do tego jeszcze dwa maluszki i trzy wiszące,
ale z racji niewielkich gabarytów (w porównaniu do wielkoludów)
 nie znalazły się na przedpokojowej podłodze.