czwartek, 7 kwietnia 2011

Trojaczki od Izabell

Wow, ale mnie wkręciły: serpens, lacunosa, wayetti. Izabell kusiła, oj kusiła, co rusz dorodnymi hojami, jedna ładniejsza od drugiej. Chodziłam, chodziłam, aż wychodziłam, a może lacunoskę? Niby ja nie z tych małych, wolę duże, ale lacunoska taka malusia, urocza i podobno cudnie pachnie. A niech tam, myślę sobie, w pracy sobie urozmaicę. Dom zapchany. Wayetti też niczego sobie, niech i ona będzie do pary, a tu co? Serpensik? Ładniejszy od lacunoski. Trudno, wpadłam - po uszy w piekło hojowych zakupów. Niech będą trojaczki od Izabell. Teraz pięknie zdobią okno, szef zadowolony, pachnie jak w ogrodzie. Jeszcze nie wie, co go czeka, jak serpensis swój zapach uwolni, a ma, oj ma trochę kwiecia na sobie. Co tam, wiosna prze, lato za pasem, oj będzie się działo na okiennym parapecie, będzie. Tu fiołeczki nieśmiało wychylają swoje piękno, tu hipki jeszcze dogorywają,  tylko patrzeć jak dołączy do nich episcia cupreata, a może i ceropegia hamlet zechce ukazać swe zielone liczko … ech, gdyby jeszcze kliwia zechciała do nich dołączyć … letni karnawał barw czas zacząć ....

Oto sprawczynie całego zamieszania

Hoja serpens
Hoja lacunosa
Hoja wayetti


mialkotek pisze...

Co za traf! Nie dalej jak wczoraj zastanawiałam się, czy hoje z produkcji (tak wyglądają te od Isabell) będą w domowej/biurowej uprawie jeszcze ładniejsze, czy wręcz przeciwnie. Oj, to niech Ci rozną, a ja nastawiam się na relacje, co dalej z nimi. Ja bym sobie fundnęła retusę... ;)

Pozdrawiam, M :)

lulu pisze...

Hoje są owszem niczego sobie, ale zdecydowanie za dużo były podlane. Po podróży nie wymagają podlewania przez co najmniej tydzień. Wyglądają zdrowo, więc nie powinno im to zaszkodzić. Retusa mówisz ... hm ... no i owszem, ale gdzie to wszystko stawiać? :-)

Prześlij komentarz