środa, 6 kwietnia 2011

Do trzech razy sztuka - hoya meredithii - Ted Green

Piękne, duże liście, do tego ładnie żyłkowane i faliste. I co z tego? Kiedy tak ciężko ją zdobyć? A jak już się zdobędzie, to ciężko utrzymać przy życiu? Pierwszy kawałek przyszedł prosto od Ted Green'a. Fajnie, tylko że w stanie prawie że ususzonym. Już, już myślałam, że ją mam, kiedy klaps, padła.
Drugi kawałek przyszedł już ukorzeniony, a jakże, od innego hodowcy/sprzedawcy, który uwielbia lać wodę, jakby to była roślina wodna. I co z tego? Zgniła. Nie udało się nic uratować.
Trzeci kawałek, chyba już ostatni, bo ileż można być upartym, przyszedł miesiąc temu. Pęd długi, a jakże, pięć liść, a jakże, tylko drobiazg ... parę liści żółknących. No trafić może prosto w serce. Ciąć musiałam na kawałki. I co mam? Dwa kawałki - każdy po jednym żółknącym liściu i jeden kawałek (nadzieja moja ostatnia), który "listek" ma zielony. Mało tego, kawałek ma na końcu dwa pręciki kwiatowe. Mało tego, pręciki wykazują oznaki życia, coś się dzieje na ich końcach. Cóż to? Kwitnąć się chce? Bez "nóżek"?


Uwaga, zdjęcia lekko drastyczne, oglądać po 22 ;-)


Czy to ja mam takiego pecha? Czy z nią już tak jest. Ma ktoś tę odmianę w większym rozmiarze i lepszej jakości? Nie wiem, wsadzać do ziemi, nie wsadzać, trzymać nadal w wodzie, nie trzymać. Co robić? Tyle pytań, zero odpowiedzi ...

Prześlij komentarz