piątek, 8 kwietnia 2011

O wyprawie do "Magdy"

Jest taki sklep na Targowej w Warszawie, znaczy się był, teraz z powodu remontu kamienic na ulicy Targowej w okolicach Bazaru Różyckiego (przygotowania do EURO 2012), sklep przeniesiono na ulicę Ząbkowską.

Zdjęcie pobrane z: http://warszawa78.blox.pl/2008/08/Migawki-z-Targowej.html

Sklep z typowo damską odzieżą, nie jest tani, ale ciuchy mają wyjątkowo dobrze skrojone, szykownie wyglądające i dobrej jakości. Poczułam potrzebę zdobycia przynajmniej jednej garsonki, coś świeżego, może sukienki z żakiecikiem, no coś klasycznego, nadającego się do pracy.
Pani sympatyczna, duży plus za to, rzeczywiście starała się mi dogodzić, nie musiałam sama wyszukiwać rozmiarów, fasonów (czego nie cierpię).

Przymierzyłam pół sklepu i z czym wyszłam? Z niczym. Bo albo w pasie spódniczka była za szeroka, albo w biodrach za wąska, albo sterczały mi powyżej bioder jakieś bufki, sama nie wiem, jak to nazwać, które poszerzały to, co powinno być zdecydowanie ukryte, ale na pewno dodatkowo nie wyeksponowane. Zapewne były na wysokie kobiety, nie na mikrusa 160 w kapeluszu. Ja wiem, teraz się nosi opięte, ale jak usiądę i mi trach pójdzie w szwach? To co ja kurka zrobię? Na agrafkę? Czy gołym tyłkiem przed szefem świecić będę? No niby nie gołym, ale wiecie, o czym mówię. Żakieciki - fajne, prawie dwie stówy, z lamówkami, kołnierz zaokrąglony, no fajniutki krój, materiał czarny, lekko lejący, przez to ładne leżący, tylko jeden szczegół, brakło 36 rozmiaru, 38 zdecydowanie za luźny, rękawy za długie. Za taką kasę nie będę przecież pruła do krawcowej. A spódniczka? No niby była fajna, ale rozmiar 36, niby dobra być powinna, ale skoro ja od wczoraj na ścisłej diecie, prawie bez pożywienia w żołądku, a spódniczka leży jak ulał, to co będzie jak zjem śniadanie, nie wspomnieć o obiedzie? Będzie klapa, pójdzie do góry i nogami świecić będę. Do tego plisy od bioder, no wręcz wymarzony fason dla mnie, nie za długa, nie za krótka. W połączeniu z żakietem tworzyła bardzo zgrabny, zwiewny komplecik. Cóż, trudno, obejść się muszę smakiem. Ale co to? Telefon dzwoni? A ja w przymierzalni z jedną nogą w spódnicy. Prawie do połowy rozebrana, aaaaa .... szef dzwoni, pyta się, gdzie co leży, czy mi nie przeszkadza. Jasne, że nie. Przecież mu nie powiem, że właśnie jestem w przymierzalni i żeby się streszczał, bo ja bardzo zajęta jestem.  Śmiać mi się chciało niemiłosiernie. Ok. Rozmowa skończona. Pruję w sklepowej spódnicy do sympatycznej sprzedawczyni, żeby znalazła mi inną spódnicę, bo ta tylko do "śniadania". Dzwoni znowu telefon, pędzę do przymierzalni, to szef. Tak szefie? Nie, nie ma, trzeba wydrukować, no tak, ok. nie, oczywiście że mi Pan nie przeszkadza. W poniedziałek? Tak oczywiście, że będę na szkoleniu, wszystko ok. Pa. Uf. Oglądam się, jest coś jeszcze do przymierzenia? Pani sprzedawczyni rozkłada ręce, nic więcej dla Pani nie mam. Buuu... jestem niepocieszona, tak strasznie chciałam coś kupić, coś małego, klasycznego, wręcz idealnego do biura. Ech, czy to ja jestem niewymiarowa, czy to krawcy dzisiaj szyją dla rurek? Pani mówi, że niektórzy do poprawek noszą. Ale zaraz, płacąc ponad trzy stówy, jeszcze do krawca mam pędzić? Ja chcę kupić i od razu na siebie włożyć: Nie chcę krawców, poprawek. Czy to tak trudno zrozumieć?


Zdjęcie pobrane z: http://jacek23151.pinger.pl/a/2009/9/10/
Aaaaa... na Ząbkowskiej jest Bar mleczny, na rogu z Targową. Był ktoś tam? Nie chodzi mi o leniwe, pierogi, naleśniki, tylko o parapety rzecz jasna. W zeszłym roku wszystkie, a mają okien dość sporo,  obsadzone były kliwiami, do tego kwitnącymi, nie klasycznie, lecz egzotycznie. A dziś? Idę, patrzę, a tu co? Na jednym oknie, między dwiema kliwiami stoi ... pięknie wypasione epiphyllum. Mało tego ... ma pąki, aaaaa .... czemu dzisiaj tak mocno wieje i do tego leje?
Anonimowy pisze...

Lulu,te kliwie w oknie oglądam od kilku lat :)
Dobrze pamiętam bar mleczny,przecież tam się wychowałam.Po drugiej stronie Targowej-Jagiellońska.Jolka Cię pozdrawia :))

lulu pisze...

Majoki? Miło, że wpadłaś :)

Anonimowy pisze...

Zupełny przypadek, szukałam hoi :)))
Bardzo mi miło że natknęłam się na Ciebie
bo stęskniłam się, serio. Dawno nie czytałam Twoich wysublimowanych postów.Wstawiam Twoją stronę w ulubione,chcesz czy nie :))))
Miłego weekendu D.

lulu pisze...

Jednak internet jest bardzo mały. Nie sądziłam, że tak szybko można mnie wykryć, choćby przypadkiem.

Anonimowy pisze...

Przeczytałam całość,nawet nie wiedziałam że "Magdy" nie ma na Targowej.Skoro masz problem ze znalezieniem czegoś ładnego na 36 (szkoda że nie widzisz moich oczu)to może wiesz gdzie kupię ciekawe ciuchy na moje 56 ?

Anonimowy pisze...

Lulu pisze "Nie sądziłam, że tak szybko można mnie wykryć"

Nie miałam pojęcia że się ukrywasz.Skoro tak, to nie wiem,... czy mogę tu bywać.

lulu pisze...

Jolu, to nie tak. Myślałam, że internet jest na tyle duży, że prawdopodobieństwo wpadnięcia na mnie jest znikome. Jasne, że możesz zaglądać, tylko teraz jest mały problem, bo zablokowałam bloga.

Do Anonimowego ... "Magdy" nie ma już parę dobrych miesięcy, oj z pół roku, albo i dużej. Problem jest raczej z dołem: góra 36, ale dół przydałby się 38. I tu jest szkopuł!

kasia-d-r pisze...

To ja też poproszę o namiar na ładne ciuchy na ten sam rozmiar co Majoki ;-)

lulu pisze...

Chętnie, tylko, że ja ... nie znam namiarów na takie sklepy :-( Ale, jeśli chcesz to przejdę Marszałkowską w ramach spaceru i luknę na rozmiar .. jaki? 36?

Prześlij komentarz