środa, 20 kwietnia 2011

Asclepiadaceae - huernia Schneideriana

Sezon 2011 rozpoczęty!
Bardzo sympatyczna huernia. U mnie kwitnie zawsze jako pierwsza wczesną wiosną i kończy ostatnia późną jesienią. W tym czasie kwitnie praktycznie bez przerwy. W zeszłym roku rekordem były 4 kwiaty rozwinięte równocześnie. Jedyny problem z nią jest taki, że gałęziaki są bardzo długie, potrzebuje drabinki. Bez niej nie jest w stanie utrzymać się w pionie. Kwiaty są bezzapachowe, jak u większości huerni. Stanowisko stałe: wschodni parapet kuchenny. Jest to stanowisko STAŁE - nie wystawiam jej na balkon. Pracuję zawodowo, nie byłabym w stanie jej zabezpieczyć na wypadek deszczu, burzy, wichury etc. Niestety, zimą jest mi ciężko utrzymać stapeliowate przy życiu, staram się mało podlewać, żeby nie doprowadzić do wyschnięcia rośliny z jednej strony i gnicia z drugiej. Nie jest to łatwe zadanie, stąd pozbyłam się sporo odmian. Zostawiłam sobie tylko ulubione w ilości 4 sztuki, które pokażę, jak tylko zaczną kwitnąć. Tutaj można obejrzeć wszystkie stapeliowce, jakie miałam.


I tak już będzie do jesieni :-)
mialkotek pisze...

Pendurata, a zaraz potem schneideriana. Prześliczne! Dobrze że nie jadą zdechłym kotem, jak moja stapelia...

lulu pisze...

He, he, spoko :-) U mnie tylko caralluma hesperidum jechała zgniłymi jajami, a stała oczywiście w kuchni na parapecie, jak wszystkie stapeliowce. W ogóle stapelie nie chciały mi kwitnąć, jakieś takie oporne. Nie to co huernie!

mialkotek pisze...

No co Ty! Widać za dobrze ją traktujesz. Ja morduję moją bezlitośnie i kwitnie bez problemu, aczkolwiek śmierdząco. Sadyzm polega na notorycznym zapominaniu o podlaniu i nieco przymałej doniczce. Przesadzanie i zasilanie - a co to takiego?

lulu pisze...

Ja mam akurat odwrotnie. Przesadzanie/grzebanie w ziemi mnie uspokaja, chętnie to robię i mogłabym dzień w dzień ;-) A i zasilać też mogę ciągle. Ostatnio zauważyłam, że mam właśnie z tym problem. Ciągle bym podlewała i zasilała!

Prześlij komentarz