poniedziałek, 22 października 2012

Z życia Lulu - o "kicie" i eliksirze młodości

Wystarczy męki. Już nie mogłam patrzeć na czarny wygląd bloga. 5 osób zagłosowało - woli zielony blog. Ja też. To nie był dobry pomysł. Wróciłam do starego i czuję się biuti.
Uf, co za ulga :-)
Dziękuję piątce za wzięcie udziału w ankiecie. Bardzo mi pomogliście. A teraz, jak w temacie.

 *     *     *

Będzie o kicie, ale nie tym do kitowania okien, czy innej papie. Będzie o kicie żołądkowej.
Starsza pani jadła kit, żeby zrzucić z siebie trochę ciała. Nie głodziła się, nie stosowała drakońskich diet, które o dupę potłuc, nie robiła dziwacznych ćwiczeń, które siódme poty wyciskają, do których trzeba zaparcia i silnej woli, z czym niestety trudno jest cholernie w dzisiejszych czasach, gdy sklepy urywają się od smakowitych obfitości.
Skąd o tym kicie wiedziała? Nie wiadomo. Może od innej starszej pani, która również dowiedziała się od innej starszej pani, a może oglądała Top Model?
I tak, jadła na śniadanie i na kolację. W między czasie pozwalała sobie na pulchne kluseczki, ziemniaczki, kotleciki, skwareczki i pyszne zupeczki. 
Kit zaczął działać, starsza pani coraz bardziej smuklejsza się robiła, coraz mniejsza i mniejsza. Im mniej miała ciała tym i wzrostu jej dziwnie ubywało. Była postawną kobietą kiedyś, a stała się filigranową dziewczynką.
Zachwycona rezultatem, namówiła inną panią  do jedzenia rewelacyjnego kitu.
Młodsza pani z przymrużeniem oka do tego podchodziła, wiedząc, że diety są po prostu - nie obrażając kitu - do dupy. W łagodniejsze słowa nie ma co ubierać, czegoś co na dłuższą metę się normalnie nie sprawdza. Dietą tego nazwać nie można, co najwyżej niewielką zmianą żywieniową.

Po dłuższej namowie zgodziła się jeść kit, który z wyglądu naprawdę nie zachęcał do spożycia. Niektórzy widząc go, mówili: co to za smalec, ble, ble, ble.
Ale tajemniczy kit wcale nie smakuje jak smalec! Oczywiście dla tych, których nie odrzuca widok płatków kukurydzianych fitness zatopionych w zerowym kefirze, aż do granic pulchności, tak, żeby łycha stała. Dla lepszego przełykania przez żołądek można dodać smakowych owocowych mussli. Tutaj dowolność następuje, bo nie o cukier w tym wszystkim chodzi, lecz o zawartość tłuszczu w tłuszczu.

I tak obie panie, wspierają się w ciągłym odchudzaniu. A może by tak eliksir młodości? Hm ... wieczna młodość, wieczne życie ...  a w perspektywie zdobywanie nowych odmian i posiadanie wymarłych już odmian hoi ...

Uwielbiam ten film :-) 


Tylko, czy na dłuższą metę takie życie nie byłoby smutne? Grzebanie przyjaciół, poszukiwanie przyjaciół ... dość smutnie to brzmi, mimo świetlanej perspektywy posiadania największej kolekcji hoi na świecie.

A Wy, kobietki? Co robicie, żeby zachować wieczną młodość nie tylko w duszy?
A na ten czas idę walnąć sobie maseczkę na twarz. O!

AgaB pisze...

Oj przydało by mi się trochę takiego kitu!Och tak mieć z 10 kg mniej!No ale cóż jak człowiek jest żarłoczny i lubi sobie dogadzać...
Zostaje mi tylko też zarzucenie maseczki na twarz...( aaa i może jeszcze krem wyszczuplający - posmarować się na noc i rano dwa kilo mniej ha ha)

Anonimowy pisze...

Taki kit u mnie by nie przeszedł :)Lubię estetykę na talerzu, to po pierwsze a po drugie szok wzrostowy, jeszcze niższa!Film świetny relaksowo a nie w życiu, wieczna młodość! Makabra, czasu nie oszukasz.
Stosowałam jeden raz dietę powiedzmy w wieku dojrzałym, zupa kapuściana, organizm jest mądrzejszy od nas i zaczął odkładać tłuszczyk intensywniej.W młodości nigdy nie miałam z tym problemu, "na starość" doszłam do wniosku że jest tylko jedna metoda i to skuteczna - MŻ i hobby.
Jolka

lulu pisze...

Dogadanie to i moja domena. Kremik nocny też byłby niczego sobie. Dwa kilosy mniej, hmmm marzenie :-)

lulu pisze...

Ja diety kapuścianej nie stosowałam, jakoś mnie odtrącała zawsze. Ale kit nie jest zły i wcale tak źle nie wygląda. Ot, jak płatki kukurydziane zamoczone w mleku. Toż wszystkie dzieci to jedzą i jakoś nosami nie kręcą na ich widok.
Adaś, mój syn jadł płatki z mlekiem do 18 roku życia. Nie po to, żeby się odchudzać, tylko ze "smaku". Ale fakt, szczupły do dziś. Może to jest właśnie metoda?
Czasu nie da się oszukać, ale można go trochę "podrasować" nie tylko dbaniem o szczupłą sylwetkę, ale również noszeniem kolorowych ubrań, młodzieńczych fryzur, i wszystkiego tego, co może nas odmłodzić.

Anonimowy pisze...

......."Czasu nie da się oszukać, ale można go trochę "podrasować" nie tylko dbaniem o szczupłą sylwetkę, ale również noszeniem kolorowych ubrań, młodzieńczych fryzur, i wszystkiego tego, co może nas odmłodzić...."

Tu masz rację, ale boję się chwili aby nie usłyszeć komentarza-"z tyłu liceum a z przodu muzeum".
Jolka

lulu pisze...

E, Jolu, bez przesady. Jak nie założysz miniówy i kabaretek, to na pewno nikt tak nie powie. Ale ciut mody w ubiorze nie zaszkodzi.

Prześlij komentarz