sobota, 17 marca 2012

Clivia - o "Renii", która swoją żółcią wszystkich zachwyca

Dziwnym trafem, coraz więcej kliwii w moje ręce trafia. Zupełnie przypadkiem stają na mojej drodze. Tym razem, pod moje skrzydła zawitała kliwia o kwiatach żółtych.
Nie da się przejść obok jej kwiatów obojętnie, widać je z daleka, przyciągają wzrok nawet tych, których kwiaty na co dzień nie zachwycają. Stoi na centralnym miejscu zakładowego parapetu.
Tradycją już jest, że każda kliwia ma imię. Ona też bezimienną nie jest.

"Renia"



Kliwia tuż przy ziemi jest bardzo ogołocona. Do tego stopnia, że pierwsze zewnętrzne liście nie są w stanie same utrzymać się w pionie.  Odchylają się od łodygi, grożąc całkowitym złamaniem i odpadnięciem. Wpadłam na pomysł obwiązania łodygi lnianym sznurkiem. 
W ten sposób liście są w stanie utrzymać się przy roślinie.


EDYTA KUBICZEK pisze...

piękny, słoneczny kolor kwiatów ...

Polityka pisze...

Tak mocno się kładzie, że trzeba ją podwiązywać?

lulu pisze...

Tak. Na dole jest bardzo obsmyczona z liści, do tego stopnia, że pierwsza para nie chce się trzymać, kładzie się. Ale poczekam, aż przekwitnie, wtedy przy przesadzaniu głębiej ją posadzę. Powinno pomóc.

Polityka pisze...

Mi to nie przeszkadza, tylko zjadła mnie ciekawość. Myślę, że jak pójdą w górę odrosty to się zrobi bardziej zwarta i nie będzie potrzeby jej głębiej wsadzać. Chyba, że będziesz ją dzieliła.

lulu pisze...

Wszystkie "rezydentki" mam pojedynczo w donicach. Tylko takie mi się podobają. Maluchy są jeszcze za małe do odsadzenia, ale z czasem na pewno będę je oddzielała.

kasia-d-r pisze...

No, no ,no ładniutka. Moja też lada dzień zakwitnie. Mam nadzieję,że zobaczę bo w domu bywam ostatnio gościem i kwiaty cierpią z tego powodu.

lulu pisze...

A czemu bywasz gościem?

Prześlij komentarz