czwartek, 29 marca 2012

Hoya lacunosa - jedna, jedyna ...

Pięknie kwitnie, pięknie rośnie, pięknie pachnie. Chciałam mieć jeszcze jedną, wszystko jedno, aby tylko miała ciapate liście. Próbowałam kilkakrotnie, różne odmiany, sadzonki ukorzenione i do ukorzenienia. Nie udało się. Ciągle mam jedną, tą od Izabell. I cieszę się, że choć tą jedną mogę mieć, bo choć to zwykła lacunosa, to dla mnie jest niezwykła. Jedna, jedyna  ...
Jeden baldach, a pachnie ... nawet przy otwartym oknie wieczorem słodki zapach po kuchni się rozchodzi ... tylko malutki problem, co próbuje kwitnąć, to katastrofa. Od kilku miesięcy nie udaje się utrzymać pąków, szybko brązowieją. A miejsce ma boskie, najlepsze z najlepszych, wschodnia witryna kuchenna. Bardzo się zraziłam do tej odmiany. Tak bardzo, że nie chcę mieć innych odmian lacunosy.


Odkąd zaczęłam przygodę z hojami, przez mój dom przeszło ich bardzo dużo. Z miesiąca na miesiąc lista hoi się zmieniała, przybywało, ubywało. A teraz? Teraz pomału krystalizuje się sytuacja. Wiem, jakie odmiany u mnie chętnie rosną, z jakimi udaje mi się dogadać. I to mnie cieszy i daje satysfakcję. Jedni zachwycają się hojami o małych listkach, inni wolą większe, a jeszcze inni te o bardzo dużych liściach. Mnie drobnica mało kręci, moda przemija a popularność jest chwilowa. Tak właśnie jest z lacunosą, serpens, retusa itp. itd.  Chwilowe zauroczenie.

A ta paskudna lacunosa dostała eksmisję w najdalszy kąt kuchenny. I niech robi sobie co chce.
stokroosje pisze...

beautiful flower

Hoyomania / Polityka pisze...

Moja recepta jest jedna: mniej wody, więcej wilgoci :)

Anonimowy pisze...

Piękne ma kwiaty:)

lulu pisze...

Receptą okazało się postawienie jej w kąt. Ma dwa kwiatostany i to dość spore, raczej nie zasuszy już ich. Ale za to liście lekko przywiędłe. Zresztą, coraz bardziej mi się jej odechciewa. Jak padnie, nie zapłaczę. Jestem zmęczona roślinami, które grymaszą, którym ciągle coś dolega i coś się nie podoba. Robię się coraz bardziej wygodna i stawiam na rośliny, które rosną same z siebie, bez jakiegoś cudowania z mojej strony. A że takich mam już sporo, to goło u mnie nie jest.

Hoyomania / Polityka pisze...

Od razu zmęczona? Myślałem, że rośliny uczą wytrwałości a tu spotykam się z innym zdaniem. Coś nam się koleżanka szybko zniechęca.

lulu pisze...

Wytrwałości uczyły mnie kilka dobrych lat temu. Teraz nie mam już cierpliwości. Chcę mieć rośliny, duże, dorodne, które rosną, nie grymaszą. Zdechlaki mnie już nie interesują, tak jak i Ciebie. I dlatego mam coraz więcej finlaysonii, zdaje się, że dobijam do 15 sztuk. Oczywiście każda inna, żeby nie było, że produkcję założyłam i urząd skarbowy na mnie naślesz.

Hoyomania / Polityka pisze...

Ty nie masz cierpliwości? Jak oglądam Twoje filmy o hydroponice to cały czas myślę, że ja do tego nie miałbym nie tylko cierpliwości ale i zdrowia :) Wracając do finlaysonii to proponuję temat następnego filmu np. przegląd hoi finlaysonii

lulu pisze...

Dobre! Choć ze zdrowiem, to fakt, może być problem. Nie dalej, jak wczoraj właśnie robiłam wszystkim płukanie. Urobiłam się po pachy. A to w większości są sadzonki. Co będzie, gdy przyjdzie mi płukać dorosłe, duże hoje? I gdy jeszcze dojdzie z tuzin? Bo wątpię, żebym poprzestała na tym, co mam.
Przegląd finlaysonii, dobra rzecz, tylko poczekam z miesiąc, niech trochę urosną. Nie ma sensu robić na etapie dwóch liści.

Anonimowy pisze...

Tak myślałam. Kiedy pojawiły się u Ciebie małolistne, od razu pomyślałam, że to tylko "ciekawość gatunkowa".:) Lacunosa niech się trzyma długo, tego jej życzę bo warta tego. Za szybkość i kwitnienie a to lubisz.Ja również czekać będę na film o finkach, to mój "konik".
Jolka

Prześlij komentarz