piątek, 9 marca 2012

O kwitnącej - chirita "deco"

Jest to jedyna z odmian, która u mnie chętnie kwitnie, obficie i bardzo ładnie rośnie. Na parapecie wygląda bardzo dekoracyjnie. Szkoda tylko, że kwiaty utrzymują się krótko. Kielichy odpadają po dwóch dniach, choć nadal są jędrne. Dziwna sprawa. Do tego ciężko jest zrobić im dobre zdjęcia. Robię ich naprawdę bardzo dużo i nie ma w czym wybierać. Porażka. Biegam z doniczką po całym mieszkaniu, szukając miejsca, może tu, a może tu wyjdą lepsze, przerzucam aparat na różne programy, i tak kręcę się jak kot z pęcherzem i guzik z pętelką. Porażka.


Chirita "deco"



A jak mają się inne odmiany? "Aiko" lubuje się w zatrzymanych pąkach - wyjechała do pracy, "sinensis" - podsychały jej liście - wyjechała do pracy, "piccolo" - wzięła przykład z "sinensis" - za karę wyjechała do pracy. "Verecunda" - nie, ta jest dama, pięknie rośnie i pączki produkuje. Zapomniałam jej zrobić fotkę, a jest naprawdę urodziwa.
O dziwo, w pracy stanęły na baczność i chcą mi udowodnić, że się do nich myliłam. Wiem, parapet. To jest to, co muszą mieć. Niestety, w domu hoje zajęły każdy skrawek parapetu, na wespół z kotami, bo one przecież też gdzieś muszą swoje pupy posadzić. Przecież nie mogę ich pozbawić kawałka świata, jaki mogą oglądać z 12 piętra, a szczególnie ptactwo, które uwielbia im grać na nosach, choć szczęki im chodzą w upojnej próbie zagryzania tego, czego dosięgnąć nie mogą.
A, i drobny szczegół. Bambo pożera każdą chiritę, którą dosięgnie. To też przeszkoda, żeby tych kwiatów w domu nie trzymać. Nie to, żeby kotu się coś stało. On żyje, gorzej z chiritą.

Prześlij komentarz