Chirita "deco"
A jak mają się inne odmiany? "Aiko" lubuje się w zatrzymanych pąkach - wyjechała do pracy, "sinensis" - podsychały jej liście - wyjechała do pracy, "piccolo" - wzięła przykład z "sinensis" - za karę wyjechała do pracy. "Verecunda" - nie, ta jest dama, pięknie rośnie i pączki produkuje. Zapomniałam jej zrobić fotkę, a jest naprawdę urodziwa.
O dziwo, w pracy stanęły na baczność i chcą mi udowodnić, że się do nich myliłam. Wiem, parapet. To jest to, co muszą mieć. Niestety, w domu hoje zajęły każdy skrawek parapetu, na wespół z kotami, bo one przecież też gdzieś muszą swoje pupy posadzić. Przecież nie mogę ich pozbawić kawałka świata, jaki mogą oglądać z 12 piętra, a szczególnie ptactwo, które uwielbia im grać na nosach, choć szczęki im chodzą w upojnej próbie zagryzania tego, czego dosięgnąć nie mogą.
A, i drobny szczegół. Bambo pożera każdą chiritę, którą dosięgnie. To też przeszkoda, żeby tych kwiatów w domu nie trzymać. Nie to, żeby kotu się coś stało. On żyje, gorzej z chiritą.
Prześlij komentarz