Widać na zdjęciach, że wcale to ładnie nie wygląda. Poupychane. Zero ekspozycji.
I nie ma szans, żeby je wyeksponować. Chyba, że pozbyłabym się 80% roślin, co jest po prostu niemożliwe.
U Was też tak jest?
U Was też tak jest?
* * *
Taka kolekcja nie jest mi dana: Paul Shirley i jego hoje
Więcej fotek na blogu stokroosje. Szczęka opada!
beautiul pics
and see also
http://hoyavos.blogspot.com/2011/09/bezoek-aan-paul-shirley.html
Thank you very much for the link to blog. I have seen this blog.
Lulu, nie żartuj! Jeszcze nie widziałam hojarza, który by miał swoje zbiory wyeksponowane, a nie poupychane :D
A ten parapet na drugim zdjęciu, to nie jest czasem... blat kuchenny? ;)
Kotku, może i tak. Ale sama wiesz, gdyby można było je wyeksponować, o wiele ładniej prezentowałyby się. Zgadłaś, ale to nie blat, tylko parapet, połączony z blatem, bo ja mam parapet na wysokości szafek kuchennych.
U mnie też kwiatów wszędzie pełno, co tu zrobic jak lubi się roślinki. Panu Paulowi strasznie zazdroszę, i pewnie nie jako jedyna
Dorotka, nie mam takiej pięknej kolekcji jak Ty ale te moje małe kurdupelki też stoją doniczka przy doniczce... i ciągle zastanawiam się, co zrobię jak się zagęszczą na tych podpórkach :-/
Jak mają dużo przestrzeni i rosną na potęgę to dopiero potrafią pokazać urodę!
I jeszcze dać każdej piękną osłonkę...ech!...wiem, wiem...marzenia ściętej głowy :P
Gdybyśmy miały taką szklarnię jak Paul, to mogłybyśmy sobie te najukochańsze egzemplarze wyeksponować pojedynczo na parapetach.
Tylko czy można dokonać wyboru mając tyle hoi????? :))
Basiu, skromna jesteś. Jestem pewna, że Twoja kolekcja jest równie ciekawa. No ból będzie za jakiś czas i u mnie. Bo póki są małe i nie potrzebują podpór, to jest ok. Gorzej będzie później. Na osłonki u mnie miejsca nie ma. No chyba, że hydroponika, to osłonki muszą być i nawet źle to nie wygląda, biorąc pod uwagę, że mam wszystkie doniczki w jednym kolorze, żeby nie robić "grochu z kapustą", bo tego nie lubię.
Gdybym miała szklarnię Paula, to musiałabym zmienić zawód, a raczej przejść na wcześniejszą emeryturę, co wcale nie byłoby takie głupie. :D
Dorotka, moje hojki to raczej wszystkie z tych popularnych...starałam się jedynie wybierać tak, żeby było różnorodnie i każda żeby miała inne liście...
Tak jak finlaysonii...podobają mi się te drobne różnice w każdej odmianie ale pozostaję przy jednej bo szkoda mi miejsca na podobne, jak mogę w to miejsce postawić jakieś całkiem inne cudo...
Ta różnorodność to prawdziwe przekleństwo!
Emerytura w hojowym świecie...byłabym najszczęśliwszą staruszką pod słońcem :))
Basiu, jeśli chodzi o finlaysonii, to każda ilość znajdzie u mnie miejsce. Dażę je wyjątkowymi uczuciami i wystarczy, żeby ciut ciut różniły się między sobą i już miejsce im znajdę, choćby na głowie :))
I nie umniejszaj sobie, bo te niby "pospolite" są również wyjątkowe, tylko musisz je pokazać, bo zdaje mi się, że dawno nie pokazywałaś na swoim blogu hoi. Mylę się? :-t
Nieeee....nie mylisz się...
Niedługo będzie o hojach, tylko jakoś nie mogę przysiąść do kompa żeby popisać...jesienny leń po prostu ;)
Powiedzmy, że na razie zbieram materiały :D
No nie powiem :) ciasnota zupełnie jak u mnie.Trochę mnie to drażni, bo nie lubię taliego "galimatiasu", wolę wyeksponowane bardziej.Nie znalazłam jeszcze lekarstwa na, chyba tylko odwyk ale to w dalszej przyszłości.:)) Gunung ładnie rośnie u Ciebie, wysoka panna.
Co z tego że już emerytura jak na szklarnię brakuje.Jolka.
Jolu, mnie też drażni, ale nijak mi idzie pozbyć się czegoś, żeby wyluzować. A jak zdejmuję do mycia, to dziwnie pusto jest i brzydko, i stwierdzam, że jednak ten gąszcz lepiej wygląda.
Podobno nie można mieć wszystkiego, Ty masz emeryturę, to może ja będę miała szklarnię ;) ... na obrazku :))
Prześlij komentarz