niedziela, 16 października 2011

O - hoya callistophylla - po raz drugi

Ta, co w panice pocięta była rośnie sobie w najlepsze. Nie jest to wzrost na miarę mistrza świata, ale dość zadowalający, biorąc pod uwagę, że każdy liść na moim parapecie staje się problemem, że każdy nowy liść na moim parapecie musi walczyć o miejsce dla siebie, że każdy nowy liść zmusza Lulu do kręcenia hoją, a to w lewo, a to w prawo, a to bokiem, tak, aby wszystkie hoje były zadowolone i miały miejsce do dalszego wzrostu. Na wiosnę, Lulu ma jak w banku, niezły ból głowy, bo skoro już teraz walka na łokcie się odbywa, to co będzie dalej? Jak poradzą sobie lokatorki Zielonej Przystani Lulu? Też chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.
Ale do rzeczy, hoya callistophylla, wypuszcza u mnie liście większe i bardziej zielone, co mnie cieszy. Jakoś jasno zielone liście kojarzą mi się z żółknącymi roślinami i nigdy nie wiem, czy to normalne, czy objaw zejścia rośliny.

 Bynajmniej, nikt nie nadgryzł liścia. On już za młodu był taki.


Prawda, że piękna? Czy taka hoja kwitnąć musi? Dla mnie nie musi.

Prześlij komentarz