Kalafior został nabyty w dniu wczorajszym, mocy nabierał przez noc, by w sobotę z rana wskoczyć do wrzątku dobrze osolonego. Po ugotowaniu al dente i ostudzeniu został poddany mocy blendera. Nie chciało mi się go ręcznie widelcem tłuc.
Dalsze losy kalafiory przedstawiają się dokładnie tak samo, jak to opisała Cynthia w swojej Utopii
W misie znajdują się wszystkie składniki ...
... które po krótkim czasie połączyć się w jedność miały ...
... by w odpowiednim czasie obtoczone będąc rzuciły się w wir skwierczącego tłuszczu ...
... a gdy rumieńców obustronnie dostały, polane sosem
sporządzonym zgodnie z Basiny recepturą zostały ...
Dla zupełnie niezorientowanych smak owych kotletów w pierwszej kolejności rybne przypominały, następny strzał w kierunku ryży został oddany, by kapitulację ogłosić na jakiejś kapuście. Czyż to niebywałe? Ileż to smaków z kalafiora wydobyć można :-)
Pycha... Na pewno wypróbuję :-)
Hahaha...ale fajne opisane...Lulu, uśmiałam się jak jak czytałam Twoje zmagania kalafiorowe :))
Faktycznie, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że moje pierwsze wrażenie po ich spróbowaniu było takie, że to kotleciki rybne. Cieszę się, że dane smakowało :)
Mama moja robiła wg podobnej receptury kotleciki kapuściane - były wyśmienite.
Prześlij komentarz