Będzie trochę kontrowersyjnie, bo o konieczności posiadania gadżetu pod nazwą wskaźnik poziomu wody. Czy aby na pewno jest on niezbędny? Czy aby na pewno bez niego nie da się uprawiać roślin hydroponicznie?
Po rocznej uprawie, stwierdzam, że wskaźnik jest potrzebny jak psu na budę. Nie obrażając psa, który jest wspaniałym przyjacielem. Przekonam się o tym, jak będę na emeryturze. Wtedy na bank do kotów dołączy pies. Ale wracając do tematu ...
Wszystkie moje spostrzeżenia oparte są na uprawie roślin o nazwie hoya.
Otóż, hoje generalnie nie lubią nadmiaru wody. W uprawie hydroponicznej również. Uzupełnianie wody do poziomu optimum łączy się z utratą korzeni i zabawą od początku. Pisałam już o tym przy okazji innych spostrzeżeń hydroponicznych (problem z korzeniami).
Granulat powinien całkowicie przeschnąć, żeby dać odpocząć korzeniom.
W osłonce również powinno być sucho jak pieprz. Taki stan można spokojnie utrzymać dzień, dwa i dopiero po tym czasie uzupełnić wodę. W tym czasie granulat będzie pomału przesychał. Spokojnie, do całkowitego wyschnięcia naprawdę potrzeba jeszcze kilku dni. Nie zasuszymy tak łatwo rośliny.
Jak do tego ma się wskaźnik? Otóż podziałka na poziomie minimum nie daje żadnych informacji. No może oprócz tych, że wody nie jest więcej niż 2 cm. Choć i tutaj nie należy wierzyć do końca wskazaniom na podziałce. A dlaczego? O tym napiszę niżej.
Za to daje nam dwie informacje: albo wody jest w granicach 2 cm, albo wody nie ma wcale. W takim razie, jak ustalić stan faktyczny? Można za każdym razem wyciągać koszyk i sprawdzać, co znajduje się na dnie, ale w przypadku dużych roślin jest to bardzo kłopotliwe. Jeżeli rośliny mamy poupychane na parapecie, również jest to praktycznie niemożliwe.
Pozostaje "oko". Tak. Oko jest niezawodne. I obserwacja. To są dwa czynniki, które pozwolą na prawidłową ocenę.
Wskaźnikom również nie należy wierzyć w momencie uzupełniania pożywki. A czemu? Ano, wszędzie jest napisane, że przy uzupełnianiu trzeba to robić wolno, bo wskaźnik reaguje z opóźnieniem. Wszystko fajnie, tylko jest małe ale. Wskaźniki często się zacinają. Dopiero po porządnym potrząchnięciu nimi, czy też całą rośliną, strzelają do góry. I co wtedy się okazuje? Że mamy wody po sam czubek nosa. I znowu pozostaje nam "oko". I nie należy mylić zacinania z jego opóźnioną reakcję, bo jak się wskaźnik zatnie, to się zatnie na amen.
Więc po diabła ten wskaźnik? Żeby ładnie wyglądało? Bardziej profesjonalnie? No może tak. Ja je mam, bo tak rozpoczynałam przygodę z hydroponiką. Ale nie są mi one już potrzebne.
"Oko" i "obserwacja" - łączą się w niezawodny wskaźnik poziomu wody. Można robić sobie notatki/prowadzić dziennik, kiedy uzupełniamy pożywkę i na jakim parapecie/regale etc. stoją rośliny i na ich podstawie spokojnie wypracować sobie system. System pod nazwą niezawodny wskaźnik poziomu wody.
Oglądacie czasami filmy na youtube? Widzieliście, żeby zagraniczni pasjonaci mieli takie wskaźniki? Ja sobie nie przypominam. Nawet nie mają profesjonalnych koszyków. Zwykłe plastikowe kubki po czymś tam, zazwyczaj po artykułach spożywczych, podziurawione i wsadzone w osłonki. I to wszystko. I rosną im, że hej. Mnie też rosną :-)
A moje "oko" wlewa pożywkę na oko raz na 7-9 dni w zależności gdzie stoją rośliny. I żyją, co zresztą widać na zdjęciach roślin, jakie zamieszczam na blogu.
Można postawić pytanie: ale jak żyją? Dla mnie świetnie! Wam też niech świetnie rosną, w czymkolwiek uprawiacie!
Mam jeden i nie użyty. :))Troszkę uzbierało mnie się rosnących w keramzycie. Robię dwie, trzy dziurki na wys 2/3 cm od dna kubasa po piwie lub innym napoju i nie przeleję choć bym chciała.Nadmiar się sam wylewa a potem do osłonki i po robocie. :) Jolka
Jolu, duże hoje też trzymasz w kubeczkach? Czy to się tyczy tylko sadzonek? Bo ja sadzonki owszem trzymam w kubeczkach, ale rosnące hoje muszą mieć u mnie dużą, solidną konstrukcję. A tego się w kubeczkach nie da osiągnąć.
Dorotko duże u mnie są w ziemi. Kubeczki tylko dla "przedszkola" i "żłobka".
Jeśli się zaaklimatyzują i wykazują chęć rośnięcia to przesadzam do ziemi.Nie pieszczę się z nimi :)Wspomniana sunrise długo w kubku nie siedziała,szybka hoya. Wiosną kupiłam dwa liście a obecnie pnie się po drabinie.Wyjątek stanowi compacta, ta tylko w kamieniach w ziemi marniała a w suchych kamieniach jej dobrze.Jolka
To ja na odwrót. 99% mam w hydroponice i rosną naprawdę świetnie. Jestem bardzo zadowolona z tej uprawy. Mogę powiedzieć, że dopiero teraz się z nimi dogaduję.
Wróciłam tu i muszę, nooo muszę napisać jakie miałam/mam wątpliwości w tym co napisałaś.
..." moje "oko" wlewa pożywkę na oko raz na 7-9 dni w zależności gdzie stoją rośliny....'
1.Do każdego podlewania dodajesz ?
2.Musisz lać bardzo mało w tym okres przesuszenia dna.
Ja wlewam lekko ponad minimum i woda potrafi stać kilka tygodni.To jest również zależne od tego jaki hoya ma system korzeniowy, wiemy że jedne mają mały a inne duży.Druga sprawa to na jakiej wysokości została posadzona. Przy takiej ilości doniczek ciężko to ogarnąć i moje "oko" do kitu bo wyciągam aby sprawdzić i zawsze ale to zawsze woda jeszcze stoi.Oczywiście tak się dzieje w dużych wkładach z młodymi roślinami. Za Twoją radą o dużych liściach wstawione od razu w duże. :) Jeszcze tu wrócę.
Już Ci odpowiadam.
Teraz, w okresie wiosenno-letnim - do każdego podlewania daję odżywkę. W okresie zimowym, co drugie podlanie. Odżywkę do kwitnących dostają duże hoje, natomiast maluchy odżywkę do rosnących.
Wody wlewam tyle, żeby wskaźnik nie drgnął. Mam specjalnie odmierzone, ile i do jakiej wielkości wkładów wlać wody, żeby osiągnąć poziom wody taki, jaki dla mnie jest najlepszy. Dlatego napisałam, że wskaźniki nie są mi już potrzebne. Służą jako 'chwytak' do wyjęcia koszyczka z osłonki.
Dziękuję za tak cenne wskazówki, szczególnie za drugą część wypowiedzi. Muszę i ja poszukać jakiejś miarki skoro "oko" zawodzi. Miłego i szybkiego dnia Dorotko życzę, wieczorem zajrzę bo jestem bardzo ciekawa jaka gwiazda tak Cię ucieszyła. :)
Jolu, wystarczy zwykły plastikowy kubeczek. Wlewasz trochę wody, przelewasz do koszyczka, w którym jest trochę granulatu na samym dnie i patrzysz, czy tyle wody wystarczy. Jak tak, zaznaczasz sobie na kubeczku markerem kreskę, ile wody wlałaś. I już masz miarkę. Ja mam tak na kubeczku trzy kreski, do trzech wielkości wkładu.
Potem wystarczy tylko obserwować, czy taki poziom hojom wystarcza, to znaczy, czy korzenie nie stoją ciągle w wodzie, czy liście nie robią się miękkie. I tak pomalutku dojdziesz do perfekcji i będziesz działała jak automat.
Dzięki, tak myślałam że muszę "miarkę" wyszukać. :)Ale ale, zapomniałam dodać, że bardzo mi pomogłaś w sposobie wyjmowania koszyka, właśnie dzisiaj wypróbowane a ja paluchy wciskałam między kamienie i klęłam :))Robiłam kontrolę przy okazji mycia okna i jestem zszokowana, że po dwóch tygodniach tylko sunrise miała sucho jak pieprz.U mnie jednak inna wilgotność, pobierają ją z powietrza i korzenie nie muszą się tak bardzo wysilać. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Jolu, cieszę się, że mogłam pomóc. Wilgotność to jednak prawie każdy ma inną. W zależności gdzie mieszka, w domu, w blokowisku, w mieści, czy na wsi.
Trzeba robić obserwacje, prowadzić notatki, korygować błędy, aż dojdzie się do perfekcyjnej pani domu :))
Prześlij komentarz