Początkowa uprawa jest łatwa, nic się złego nie dzieje, nawet przy podlewaniu do poziomu optimum. A to dlatego, że roślina dopiero zaczyna wytwarzać korzenie, jest młoda i nic jej potencjalnie nie dolega. Do czasu. Roślinka zaczyna rosnąć, a wraz z nią korzenie. Korzeni jest coraz więcej, a miejsca w osłonce nie ma. Bo to, co wydaje się, że jest miejscem, to jest nic. Zero. Korzenie leżą na dnie, zaczynają być przygniatane przez ciężar rośliny. Do tego po bokach też mają niewiele miejsca. Zaczynają normalnie się dusić, brakuje im powietrza. Kiszą się we własnym sosie. I co się dzieje? Gnije, wszystko gnije!
Osłonki, które są bardzo dopasowane do wkładów, w których wkłady leżą na dnie osłonki nie nadają się do hydroponiki! Powietrze praktycznie nie dochodzi do korzeni. Nawet po bokach nie ma odrobiny luzu, żeby powietrze mogło dostać się do środka. Bo ten malutki otworek to jest po prostu nic.
Najlepiej byłoby kupić większe osłonki, nawet lekko ścięte na dole, żeby wkład nam nie wpadł na same dno i było po bokach trochę luzu. Ale co zrobić, gdy mamy pół tony osłonek dopasowanych? Bo wymieniać na inne, to paranoja i strata kasy!
Jedynym wyjściem, na daną chwilę jest albo podwiesić jakoś wkład, żeby był trochę wyżej. Jakoś ... tylko jak? Przez to, zrobi się po bokach luz, dojdzie więcej powietrza, a na dnie korzenie będą miały więcej miejsca, luzu, i nie będą się "kisić", a po pożywkę spokojnie sięgną niżej.
Albo wyłożyć dno osłonki czymś, co uniesie wkład do góry. Nie może to być całkowita powierzchnia osłonki, bo korzenie nadal będą się gnieść, ale na przykład coś na kształt krzyżaka (jak do palników gazowych) z jakiegoś tworzywa, grubości 1 cm powiedzmy. Wtedy wkład będzie wyżej, na dnie będzie więcej miejsca, a po bokach powietrze będzie wreszcie mogło swobodnie dostać się do korzeni.
Chwilowo tylko styropian miałam pod ręką, stąd zrobiłam prowizoryczny podnośnik.
Położyłam go na dno osłonki, postawiłam na nim wkład. Teraz wkład wystaje około 1 cm nad osłonką, a po bokach jest pusta przestrzeń, na dnie zrobiło się również więcej miejsca.
Rodzi się zapewne pytanie, a co ze wskaźnikiem? Bo skoro wkład będzie wyżej, to i wskaźnik też. Powiem tak: nie ma to żadnego znaczenia. Nadal uzupełniamy pożywkę do poziomu, która według naszego dotychczasowego doświadczenia jest optymalna dla naszych roślin. To, że pożywki będzie więcej, nie zaszkodzi roślinie, bo cały koszyczek będzie znajdował się wyżej. Dlatego też granulat będzie ładnie przesychał, a w powietrzu będzie utrzymywała się wilgoć, która jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju korzeni.
Jeszcze jest kwestia grubości granulatu. Nie może być drobniutki, bo słabo przesycha i również trzyma w uwięzi korzenie, brakuje przepływu powietrza między granulkami. Dlatego lepszy jest grubszy. On też spowoduje, że korzenie będą miały upragnione powietrze.
Jakie są Wasze doświadczenia w tej materii? Macie może inne pomysły?
A może w którymś miejscu się mylę? Chętnie wysłucham/przeczytam Wasze opinie.
Zapraszam do dyskusji :-)
Na razie co prawda nie mam aż tak ukorzenionych egzemplarzy ale od samego początku z premedytacją (wymuszoną trochę moim sknerstwem :-) umieściłam wkłady hydro w osłonkach, których dość sporo zgromadziłam. Jak się okazało wszystkie one były za duże oraz ścięte ku dołowi. I tak żaden z wkładów nie opiera się o dno. Co do wielkości keramzytu: ten o dużej średnicy wypełnia do wysokości 3/4 wkład a na wierzchu z powodów estetycznych umieszczam ten drobny. Nie wiem, czy to na dłuższą metę zadziała?
Podoba mi się pomysł ze styropianem: jest lekki, neutralny i niezwykle "elastyczny".
Pozdrawiam :-)
Kaśka
Mój sposób na zapobieganie gniciu i dotlenienie korzeni w hydro - woda utleniona : 1 łyżeczka na 5 litrów wody.
Wydaje mi się też, że pomysł ze styropianowym podnośnikiem jest dobry.
Bardzo dziękuję za komentarz. Ja niestety dysponowałam tylko i wyłącznie osłonkami, ale z dziurami na dnie. Stąd do hydroponiki musiałam wyposażyć się w nowe osłonki.
Co do grubości granulatu na wierzchu, nie jestem pewna, czy w ten sposób nie spowoduje się "zatykania porów". Czyli, mimo wszystko zmniejszenia przepływu powietrza.
Edytko, dzięki za przypomnienie o wodzie utlenionej. Ciągle o niej zapominam!
Ale nie jestem pewna, czy tego wszystkiego nie byłoby za dużo: odżywka, phDown i jeszcze woda utleniona. Chyba, żeby dotleniać co któreś uzupełnianie pożywki.
Ja stosuję do każdego podlewania, ona się fajnie sprawdza. Daję do pożywki : nawóz, krople z witaminami, woda utleniona i phDown.
Z tego co czytałam zamiast wody utlenionej można użyć tabletki CO2, lub wody mineralnej gazowanej.
Dorotka kiedy dolewasz pożywki ? Jak wszystko wypiją czy po protu dolewasz do wymaganego poziomu jak wskaźnik opada ?
To może i ja tak spróbuję, żeby jeszcze lepiej je dotlenić. Wodę utlenioną, taką z apteki? Pytam głupio, ale chcę się upewnić :-)
Uzupełniam pożywkę do poziomu minimum, tak, żeby tylko wskaźnik drgnął. Ale zdaża się, że ciut wyżej, jak mi się wleje niechcący więcej. Następne uzupełnianie jest po okołu tygodnia, bo granulat nadal utrzymuje wilgoć. Jak wskaźnik jest na poziomie minimum, to nie ma jak sprawdzić stanu pożywki w środku. Niby można wyjmować koszyk i sprawdzać. Ale w przypadku dużych hoi, które mają ponad metrowy pałąk jest to niewygodne, a i trzeba ściągać rośliny z parapetu, gdzie są upchane na maksa. To dotyczy rozmiarów 13/12 i 11/9
Maluszki, czyli te 9/7 - uzupełniam częściej, dwa razy w tygodniu. Wiadomo, w środku mieści się mniej wody, szybciej "wychodzi".
Tak, taka zwyczajna woda z apteki :-)
Czy korzenie płuczesz ? Wiem że co jakiś czas trzeba.Jolka
Tak Jolu, przepłukuję korzenie, granulat i czyszczę osłonki w środku.
Prześlij komentarz