poniedziałek, 5 grudnia 2011

Hippeastrum - biała dama z lekkim muśnięciem

Miałam ich kiedyś bez liku. Potem przyszła era na inne rośliny, następnie na jeszcze inne i jeszcze inne. Obecnie mam ich kilkadziesiąt, zostały ze "starych czasów". Kiedyś były oznaczone, ale przez zawirowania doniczkowe i kocie zabawy etykiety rozpierzchły się po całym mieszkaniu. Z czasem przestało mi zależeć na tym, żeby mieć je oznaczone. Ważniejsze było to, żeby każdego roku kwitnąć chciały. A z tym, wiadomo, różnie bywało. Po części, tej większej, to moja wina, zaniedbałam je, zapatrzona na inne rośliny. Wstyd się przyznać, ale taka jest prawda.

Hippeastrum "Double Record"
Cynthia pisze...

Ale cudo!
Uwielbiam hippeastra i sama mam kilka...niestety tylko te najpopularniejsze.
Nie mam pojęcia gdzie kupować , żeby mieć to, za co się płaci. Wszystkie hipermarketowe okazywały się najczęściej czerwone :-L
Dla mnie to idealne, bezproblemowe rośliny...końcówkę zimy rozweselają w domu cudnymi kwiatami, całe lato spędzają na balkonie, nie zajmując miejsca a zimą śpią w lodówce :))

lulu pisze...

Basiu, ja najczęściej kupowałam nie w hipermarketach ogrodniczych, tylko w sklepach ogrodniczych. Oczywiście zdarzają się pomyłki, to trzeba brać pod uwagę. No, ale czasami udaje się trafić na coś, co się chce. Niestety, z hippeastrum to jest loteria :-/

Cynthia pisze...

W tym roku były u mnie w takim małym ogrodniczym cebulki tych pełnych...teraz trochę żałuję, że się jednak nie skusiłam. To nic ;), w przyszłym roku nadrobię :))

lulu pisze...

Jasne. Teraz nie ma problemu z ich kupnem. Są bardzo popularne i coraz więcej odmian można kupić u nas, normalnie w sklepach. Nie to, co kilka lat temu, trzeba było sprowadzać z zagranicy, bo u nas tylko białe lub czerwone były w sklepach. I do tego pojedyncze.

Prześlij komentarz