czwartek, 1 września 2011

Reanimacja hoi - hoya rigida i hoya fungii

Hoi rigida nie prezentowałam jeszcze na blogu i niewiele brakowało, a zniknęłaby z listy moich roślin. Pisałam tutaj, że znajduje się na reanimacji razem z hoją fungii. Obie straciły korzenie. U mnie, jak hoja ma miękkie, wiotkie liście, to jest znak, że dawno korzeni nie ma.  Nigdy nie jest tak, że zmiękły z niedoboru wody. I jak do tej pory sprawdza się w 100%.
Hoje są w stanie wyglądać dobrze, bardzo długo po utracie korzeni. W przypadku obu hoi, szkoda było mi ciąć ponad metrowe pędy, stąd ukorzeniałam je w całości. Hoya rigida bez worka, tak jak stała do tej pory, tylko obcięte nitkowate korzenie, pęd zasypany ukorzeniaczem  i do nowego podłoża. Codziennie zraszane liście i wierzch podłoża.


Niesamowite, ale po dwóch miesiącach takiego stania, liście jej stwardniały, łodygi spuchły i wypuściła cztery nowe liście.

Ale zaczęłam od końca, a przecież początek tej hoi u mnie sięga lipca 2010 r. Przyleciała ze Szwecji z jednym liście, do ukorzenienia. Ukorzeniła się sama, bez problemu. Ot, po prostu, wsadzona do sphagnum wypuściła szybko korzenie i poszła do podłoża.


 We wrześniu 2010 r. wyglądała tak

A obecnie wygląda tak, jak na początku posta, zakręciłam trochę kolejnością :-)
Na zdjęciu hoja jest trochę goła, no tak wyszło, że zimą zasuszała młode listki, zresztą jak większość moich hoi. Ale teraz już się zagęściła. W przeglądzie jesiennym, przed nastaniem zimy, powinna zaprezentować się lepiej. Fakt, mogłam zestawić ją do zdjęcia, ale ciężko jest zdjąć ponad metrową hoję i do tego przywiązaną do regału.

*     *     *

W przypadku hoi fungii, zabieg reanimacji był taki sam. Przycięłam mocno korzenie (można powiedzieć, że została ich całkowicie pozbawiona) i wsadziłam ją do świeżego podłoża. Całą hoję zapakowałam do worka foliowego. Zaglądałam raz na tydzień, pryskając wnętrze. 2 miesiące i hoja ponownie wyszła na powierzchnię. Urosły jej nowe korzenie, choć nie zaglądałam do podłoża.  Po wyjęciu z worka, liście trochę zwiotczały. Minął tydzień - liście nadal wiotkie, minął drugi tydzień - liście niby wiotkie, niby nie, hm ... minął trzeci tydzień - niektóre liście zrobiły się twarde, a niektóre są jeszcze wiotkie. Mam ją! Teraz, tylko, żeby jej ponownie nie stracić.

Pewnie w tym roku nie doczekam się kwitnienia, pomimo, że hoja wytworzyła w tym roku szypułkę kwiatową. Nic to, ważne że nie musiałam jej ciąć na kawałki.


*     *     *
A, żeby nie było tak super, to na OIOM znajduje się hoya cv. Jennifer. 

mialkotek pisze...

Niezła jesteś! U mnie, jak dochodzę do wniosku, że jakiejś hoi przydałaby się OIOM, to nie ma już co ratować :(. Na ten przykład linearis: była długości łokcia, wiele pędów, została jedna dwuwęzłowa sadzoneczka. Walczy. Albo pauciflora: była duża, ukorzeniona, zastały dwie pięciocentymetrowe. Walczą. Wniosek - może by tak szybciej reagować? :)))

lulu pisze...

Madzia - ja mam skrzywienie hobbystyczne, że codzienie oglądam hoje i codziennie je macam :-) Jak zauważę, że liście zrobiły się wiotkie i można je podwinąć, wtedy bacznie obserwuję. Jak nadal są wiotkie, to już wiem, że trzeba ją z ziemi wyjąć i ratować. Z jednej strony to niedobrze, ale z drugiej w ten sposób nabieram doświadczenia w ich ratowaniu. Nie panikuję, tak jak na początku, że od razu cięłam.
Też walczę, jak lwica o utrzymanie każdej hoi :-)
Linearis szkoda, bardzo szkoda, to piękna hoja i żeby mieć taką czuprynę to musi upłynąć kilka lat. Ja jej nie mam, ale przecież nie można mieć wszystkiego.

Anonimowy pisze...

Witam, nasza hoja stanęła nabalkonie w wakacje i stała tak do grudnia. Po przyniesieniu jej do mieszkania okazało się, że liście są miękkie jak gąbka, brązowe i cieknie z nich cały czas brązowy sok. Czy mmay ja jeszcze trzymac i odbije?

lulu pisze...

Witam. Hoje nie są roślinami mrozoodporny. Ona zmarzła i nadaje się już tylko do wyrzucenia.

Prześlij komentarz