Kapuścianych przypadków mam na lekarstwo. Raptem cztery sztuki. Dla przełamania hojowego szału, wkradły się cichutko listki chirit, które po zapuszczeniu korzeni pomału rozrastają się na boki, tworząc dość duże mechate rozety.
Na początek chirita sinensis "Hisako". Roślinka ma około 2 miesięcy, nadal z "matczynym" listkiem.
jakby w koronce:)
Chirity są fajne, sama mam kilka odmian ale..... nie powalają mnie na kolana. To znaczy - nie wywołują palpitacji serca tak jak hoje ;-))
Ja dopiero z nimi zaczynam, ale znając swoje zdolności co do fiołków, to chiritom nie wróżę długiego życia u mnie. No, ale spróbować nie zaszkodzi. Może się dogadamy :-)
Prześlij komentarz