czwartek, 2 czerwca 2011

Historia pewnej hoi - hoya vitellinoides

Chcę Wam dzisiaj opowiedzieć historię pewnej hoi.
Hoya vitellinoides przybyła od Paula Shirleya z Holandii w roku niewiadomym. Można jedynie przypuszczać, że w latach 2004-2005. Według jej właścicielki, była to dość spora sadzonka.

Za zgodą Beaty, chcę Wam pokazać, jak hoja wyglądała w 2007 r. Prawda, że piękna? Dorodna, wypasiona, widać, że jest jej dobrze. Ile może mieć lat na tym zdjęciu? Dwa, trzy? Jak napisałam wyżej, można tylko przypuszczać, gdyż Beata jest świetnym znawcą hoi i takich rozmiarów mogła doczekać w 2 lata! Mnie pewnie przyjdzie czekać 5 lat!

Zdjęcie wykorzystane i opublikowane za zgodą jej autora - Beaty

Co za cudo!

Zdjęcie wykorzystane i opublikowane za zgodą jej autora - Beaty

Zakwitła dopiero w 2010 r.
Kwiatek jest niewielki, koloru żółtego.

Zdjęcie wykorzystane i opublikowane za zgodą jej autora - Beaty

Rok 2010 przyniósł jej nie tyle pierwsze kwitnienie, co przeprowadzkę do innego domu. Tam, z tęsknoty za swoją opiekunką, hoja zakończyła żywot. Rośliny tak mają, czują swoich opiekunów i zmiana w ich dorosłym życiu nie zawsze wychodzi im na dobre.  Ale jej żywot nie został całkowicie zakończony, bo wcześniej mała sadzonka od niej powędrował do Moniki. Tam nabierała sił, po to, aby na wiosnę 2011 r. trafić do mnie.
Czy losy tej hoi zatoczą krąg? Czy z czasem hoja powróci do Beaty?  Nic nie jest wykluczone :-)

Historia dla mnie bardzo ciekawa, Jedna hoja, jeden klon, tyle domów, tyle właścicieli i jedno miasto.

Maluszku, ruszaj do przodu :-)

Anonimowy pisze...

Piękna historia Hoi :)Tylko mamuśki szkoda, ile sadzonek by było? Jolka

lulu pisze...

Jolu, no szkoda jak diabli. To był okaz. Ale maluszek ruszył, ma dwa młode pędy i dwa nowe liście. Pomalutku idzie do przodu!

Anonimowy pisze...

Piękna aż dech zapiera ,,,pozdrawiam iza 4111

Prześlij komentarz