poniedziałek, 28 marca 2011

Prawdziwa fungii, nie motoskei

Gdy przeczytałam to hasło, byłam początkującą "hojomaniaczką", niewiele wiedziałam o hojach, znałam za to sporo ich nazw. W życiu nie rozpoznałabym ich po liściach, oprócz kerrii rzecz jasna.
"Prawdziwa fungii, nie motoskei" - jak hasło na bilbordzie. Wow, myślę sobie. Rarytas! Chwyciła mnie, jak magnez. I rzeczywiście. Dla mnie super fantastycznie, szybko rosnąca i do tego urokliwa, o ładnych liściach i niekłopotliwym pokroju hoja.
Przyjechała do mnie z Łodzi. Oj, wożę się z nią po całym mieszkaniu. Wpierw stała na oknie ze słońcem do godz. 12. Płowiały jej liście. Zabrałam ją do kuchni ze słońcem między futrynami. Zimą było ok. Ale teraz już nie. Znowu płowieją jej liście. Ponownie przeniosłam ją na inne stanowisko. To już ostatnie okno, jakim dysponuję, wschód, okno wychodzące na balkon, słońce tylko w okresie zimowym.

Taka malutka była w czerwcu 2010


Wrzesień 2010

 
 I uwaga ... marzec 2011. Jesień, zima - rosła, rosła, rosła. I? Ciągle rośnie. Pięknota kochana!

Polityka pisze...

Rozwinęła skrzydła na całego. Ma idealne warunki. Brawo!

lulu pisze...

Mało tego. Pędzik kwiatowy rośnie, oj rośnie. To będzie moja pierwsza hoja, która zakwitnie, prowadzona od małej sadzonki :-)

Prześlij komentarz