Staruszka
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kerrii variegata. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kerrii variegata. Pokaż wszystkie posty
środa, 10 września 2014
czwartek, 31 stycznia 2013
Zimowo-wiosenne odkurzanie - część V
Wczoraj był mega szczęśliwy dzień, pizza z dostawą do domu, piwo, szampan ... Szumi mi w głowie do dziś ze szczęścia. Ale wróćmy już na ziemię. Dzisiaj ostatnie cztery.
Hoya macrophylla 'splash' nie wygląda twarzowo. Ma na górze cztery liście, a niżej długo, długo nic. Ale korzonki są super i wszystko na dobrej drodze, żeby odziała się trochę z wiosną. Widocznie jej za gorąco było, skoro trochę rozebrała się zimą.
Kolejna enty finlaysonii w kolekcji.
I królowa - hoya kerrii variegata
Też jest po kąpieli, ale zapomniałam zrobić jej sesję, jak jeszcze była na ziemi. Po postawieniu na parapecie, wybaczcie, nie miałam siły taszczyć jej z powrotem.
Hoya scortechnii sp. UT001
Hoya macrophylla 'splash' nie wygląda twarzowo. Ma na górze cztery liście, a niżej długo, długo nic. Ale korzonki są super i wszystko na dobrej drodze, żeby odziała się trochę z wiosną. Widocznie jej za gorąco było, skoro trochę rozebrała się zimą.
sobota, 5 maja 2012
środa, 23 marca 2011
Początek przygody z hojami - hoya kerrii variegata
Tak naprawdę zauważyłam hoje dopiero wiosną 2010 r. Oczywiście rośliny te nie były mi obce. Dużo ich oglądałam na forach kwiatowych, ale patrząc na nie, nic ciekawego w nich nie widziałam. Nie rozumiałam zachwytu, pędu do ich zdobywania. Takie same liście, kwiaty, jak kwiaty. Nie wiedziałam, czym tak dużo osób się zachwyca, aż do momentu, gdy w moje ręce trafiła hoja latifolia. To od niej zaczęła się moja przygoda z hojami, która trwa do dzisiaj.
Jestem bardzo nakręcona, chłonę każdą informację o nich, jaką znajdę, oglądam masę fotek dostępnych w internecie. Zakochałam się w tych roślinach po uszy. Do tego stopnia, że hoje poniekąd zaczęły wypierać inne rośliny w moim domu. I to kto? Ja? Lulu? Do dziś sama się sobie dziwię.
Najbardziej podobają mi się hoje wielkolistne, o dużych, grubych, garbatych, dziobatych, pryszczatych i piegowatych liściach. To te głównie będą pojawiały się na tej stronie.
Pierwsza hoja, która do mnie zawitała wiosną 2009 r. była kerrii variegata. Przybyła jako czterolistna kończyna. Nie mam jej zdjęcia z tamtego okresu, ale możecie sobie wyobrazić jak wyglądała. O podobnej wielkości można było kupić na allegro bądź ebayu.
Obecnie mierzy 150 cm. Jest największą hoją, jaką mam. I moją ulubioną, coś jak córka pierworodna. Stanowisko zajmuje na wschodnim parapecie. Słońce ma do godz. 12. Podłoże typowo storczykowe, z domieszką ziemi do kaktusów. Na daną chwilę ma dwa pędy kwiatowe, które pojawiły się latem 2010 r. I co? I nic. Stoją jak zaklęte. Ćwiczy moją cierpliwość. Wie, że może na mnie liczyć. Tylko czemu tak okrutnie mnie doświadcza? Tak bardzo chciałabym wreszcie zobaczyć jej kwiaty.
Jestem bardzo nakręcona, chłonę każdą informację o nich, jaką znajdę, oglądam masę fotek dostępnych w internecie. Zakochałam się w tych roślinach po uszy. Do tego stopnia, że hoje poniekąd zaczęły wypierać inne rośliny w moim domu. I to kto? Ja? Lulu? Do dziś sama się sobie dziwię.
Najbardziej podobają mi się hoje wielkolistne, o dużych, grubych, garbatych, dziobatych, pryszczatych i piegowatych liściach. To te głównie będą pojawiały się na tej stronie.
Pierwsza hoja, która do mnie zawitała wiosną 2009 r. była kerrii variegata. Przybyła jako czterolistna kończyna. Nie mam jej zdjęcia z tamtego okresu, ale możecie sobie wyobrazić jak wyglądała. O podobnej wielkości można było kupić na allegro bądź ebayu.
Etykiety:
Hoya,
Kerrii variegata
Subskrybuj:
Posty (Atom)