sobota, 6 sierpnia 2011

Po raz kolejny o - hoya nong nooch

Hoja, która rośnie na potęgę. Wypuszczając dużą ilość pędów i obrastając dużą ilością liści. Ale liście nie są takie, jak te, z którymi przyszła. Są ciemniejsze i bez wyraźnego rysunku. Ot, zmiana warunków uprawy. Wytworzyła jedną szypułkę kwiatową. Pierwsze pąki zasuszyła. Zobaczymy, jak będzie dalej. Podlewam ją rzadko, raz na tydzień, półtora. Zraszam tylko wtedy, gdy podlewam. Wisi w oknie wschodnim, słońca niewiele, tylko z rana. U niej ciemne wybarwienie liści mi nie przeszkadza, stąd zasilam ją biohumusem.

Hoya nong nooch
 

W następnym poście pokażę hoję finlaysoni "Rippled leaf", której jeszcze nie pokazywałam. To jest bardzo udana hoja o pięknym rysunku, wybarwieniu i zadowalającym wzroście.  
Anonimowy pisze...

Łał jest przepiękna, rzadko chyba można spotkać tą hoje w takiej wielkości w kolekcjach. :) Sprzedajesz gdzieś szczepki ze swoich hoi?.

Pozdrawiam.Kamyczek z FF.

lulu pisze...

Kamyczku - rzadko sprzedaję. Tylko wtedy, kiedy jestem zmuszona przyciąć roślinę. Generalnie nie jestem zwolennikiem cięcia hoi i tego nie robię.
Jeśli chodzi o Nong Nooch, to kupiłam ją już dużą. Ale nie tak dużą, jak jest obecnie. Była o połowę mniejsza. Trochę ją na wiosnę przycięłam, żeby zwróciły mi się koszty,jakie poniosłam, żeby ją zdobyć. I na tym koniec.
Jest większa niż na zdjęciu, nie mieści się w kadrze, ma sporo młodych pędów, które na początku rosną do góry, a potem pod ciężarem liści opadają w dół. Wisi w oknie, to ma dużo miejsca do rośnięcia.
To bardzo piękna hoja. Jestem szalenie z niej zadowolona. Wiem, że to nie sztuka kupić dużą i się nią chwalić. Ale myślę, że sztuką jest utrzymać przy życiu taką dużą hoję. Tym bardziej, że leciała do Polski zimą z Hawai do San Diego. Tam została wypakowana i ponownie zapakowana i wysłana do Polski. Mam kilka hoi z takiej podróży i dały sobie świetnie radę.

Anonimowy pisze...

Fajnie mieć roślinę z dalekiego zakątka świata, tak czasem patrze na moje i wyobrażam sobie jak rosną w naturze, w dżungli hehe :P Jakbyś kiedyś chciała sprzedać kawałek jakiegoś ''nerwusa'', bo takie głównie kolekcjonuje, to daj znać.Mam jeszcze dużo fiołków rasowych na wymianę. :> Ale na te pewno nie masz miejsca. ;) Pozdrawiam.K. :)

lulu pisze...

No fajnie. To niesamowite, że żywe rośliny są w stanie przebyć tak daleką drogę i nadal żyć. Ciągle mnie to fascynuje, jak świat staje się otworem dzięki właśnie internetowi.
Nie prędko będę cięła hoje, a fiołki to nie moja bajka. Mam parę, ot, żeby mieć kwitnący parapet. Ale nie zachwycają mnie na tyle, żeby wchodzić w ich kolekcjonowanie.

Anonimowy pisze...

Pozazdrościłam Tobie i też mam, dwa listki.;))
Jolka

lulu pisze...

Powinnaś być z niej zadowolona. Ona szybko rośnie, przynajmniej u mnie i chętnie się rozgałęzia.

Prześlij komentarz