Ostatnio mało pisałam na blogu, bo nie ma o czym. Zdaje się, że o uprawie hydroponicznej wszystko już powiedziałam. Ale nasunęła mi się myślę, że o płukaniu hoi za bardzo nie pisałam. Płukać? Nie płukać? Często? Rzadko? Jak to z tym jest?
Otóż, płukać tak często jak się da.
Ponad miesiąc temu poddałam wszystkie swoje hoje odnowie biologicznej (zajrzyj tutaj). To było drastyczne posunięcie. Na leżąco, w wannie, wypłukiwałam wszystko co się dało ze środka: granulat, który wcale nie był taki ładny, miał dziwny mazisty biały nalot na sobie, zgniłe korzenie, te w środku, które nie miały jak oddychać. A czemu? No i tutaj kolejna moja obserwacja. Po pierwsze: wkłady kupowane w krakowskim sklepie nie do końca są dobre, mają za mało otworów. Powinny mieć ich 3,4 razy więcej. Użycie do tego granulatu o średniej grubości jest kolejnym błędem. W przypływie rozrastania się rośliny, a co za tym idzie korzeni, granulat zaczyna się bardzo zbijać, korzenie zaczynają się dusić. Te, co wyjdą na zewnątrz są w o wiele lepszej kondycji, ale te co są w środku? Hm. Sami zajrzycie do hoi. Ale tylko do takich, które ponad rok są w hydroponice.
Nie zwracałam uwagi, czy hoje mają pąki, czy nie. Te z pąkami również były potraktowane dość drastycznie. Odcinałam im zgniłe korzenie (o dziwo, na zewnątrz hoje wyglądały bardzo dobrze, jędrne, dorodne i do tego chętne do kwitnienia). W niektórych przypadkach pozostały tylko korzenie zewnętrzne. Granulat wymieniałam na nowy, bo nie chciało mi się czyścić z tej białej mazi, czym były oblepione. Zresztą, bez przesady, keramzyt nie kosztuje zbyt wiele, mogłam sobie na to pozwoli. Uzupełniałam tym największym, jaki można kupić w sklepie ogrodniczym, czy hipermarkecie budowlanym. Według mnie, nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby właśnie takiego używać do hydroponiki. Przy użyciu dużego keramzytu jest szansa, że się nie zbije i pozostanie między kamykami dużo przestrzeni, a co za tym idzie, powietrza.
Po dość niedługim czasie, większość hoi zaczęła szybciej rosnąć, te, co stały, wypuszczać młode liście i łodygi. A te, co miały pąki, dalej im rosły, bądź wyrosły szypułki kwiatowe, jak w przypadku niedawno pokazywanej hoi fusco-marginaty.
Od odnowy biologicznej minęło 1,5 miesiąca. Postanowiłam kilka hoi ponownie przepłukać, ale już bez wyrzucania zawartości, tylko tak normalnie pod prysznic, z myciem w środku osłonek. Co zaobserwowałam? Duży przyrost nowych, białych korzeni. Żadna hoja, ale to naprawdę żadna, uwierzcie mi na słowo, nie 'zdechła' po moich zabiegach. Wręcz odwrotnie - złapały dużo powietrza w płuca.
Przy przepłukiwaniu granulatu jest również okazja umyć im liście, bo
nie wierzę, że Wam się nie kurzą. Moje, szczególnie te stojące przy
otwartym oknie są zakurzone, jakby na środku gołego pola stały.
Czyszczenie ich szmatką nie wchodzi w rachubę, zbyt łatwo można złamać liście,
o czym sama się niejednokrotnie przekonałam. A przy okazji takiego
płukania, można swobodnie, długo i namiętnie całą hoję potraktować
prysznicem.
Stąd, zachęcam do wprowadzenia do kalendarza pielęgnacji hoi, płukanie ich co jakiś czas. Trudno określić, co ile, czy co miesiąc, czy co dwa. Co miesiąc, to może zbyt często, szczególnie jak się ma ich dużo, to jest bardzo męcząca praca. Ale co dwa, trzy miesiąca, uważam, że będzie ok. Nie bać się zajrzeć do środka, przeorać palcem, czy też patyczkiem granulat w środku. Korzenie w uprawie hydroponicznej naprawdę nie są takie delikatne. A za każdy taki zabieg szybko się odwdzięczą.
Płukać trzeba. Ja staram się o tym pamiętać raz w miesiącu. W najgorszym wypadku na dwa miesiące. Raz że wypłukuje się umarłe/zalane korzenie a dwa kiedy zmieniam odżywkę.U mnie sytuacja była troszkę inna, zachowane były korzenie ziemne, te zamierały a tworzyły się korzenie wodne.Mam też dużo mniejsze, dlatego łatwiej mi wstawić pod pierwszy lepszy kran.
Ps.Po poście z kąpielą czekałam na taki właśnie. :)
Jolu, ja fizycznie nie jestem w stanie płukać raz w miesiącu. Dlatego napisałam, że co dwa-trzy miesiące też będzie ok. Jasne, że gdybym miała małe i mało, to na bank płukałabym częściej pod kranem.
Przypadkiem trafiłam i na Twój blog, opisałaś dokładnie to co niedawno zauważyłam u siebie. Mam wkłady z krakowskiego sklepu, średni granulat i zbite, przegniłe korzenie. Coś mi niebotycznie śmierdziało, jak zaglądnęłam do osłonek to zamarłam, bo tam czarny nalot i zapach, który odrzuca. Dzięki za ten wpis, bo teraz wiem co zrobię - na początek po prostu kupię większy granulat, a potem będę wiercić ... dziury we wkładach ;)
Pozdrawiam,
fiszka
Witaj fiszka. Nie zauważyłam Twojego komentarza. Wybacz.
Cieszę się, że pomogłam. Zachęcam do oglądania bloga i moich obserwacji hydroponicznych. Im więcej będziemy dzieliły się swoimi doświadczeniami, tym większe będziemy osiągały sukcesy.
Lulu, w czym trzymasz więc hoje zamiast tych wkładów?
Prześlij komentarz