To, co zobaczyłam dzisiaj wbiło mnie w ziemię. Wieczorem, godzinę temu. Bombka większa niż się spodziewałam, do tego pachnąca! Kolorystycznie najładniejsza wśród wszystkich finlaysonii, które u mnie kwitły. Wielkość, kolor, zapach! Szok! Pokażę ją innym razem, bo poprzednim razem obiecałam, że następna będzie hoja finlaysonii 'Rippled leaf'. Gdyby nie ta obietnica, chciałabym przekazać Wam mój okrzyk. Okrzyk niesamowitego szczęścia.
Jeszcze nie ochłonęłam, dlatego na szybko skrobię ten post, żeby jutro, bądź pojutrze pokazać Wam to, co mnie dzisiaj wbiło w ziemię, choć to rzecz niebywała, wiedząc, że mieszkam na 12 piętrze.
Godzinę mamy również nie tyle wieczorną, co już nocną. To też powoduje, że post jest napisany dość chaotycznie. Ale zapewniam Was, że nie jest to objawem mojego lekceważenia internautów, tylko chęcią jak najszybszego przebrnięcia do następnego posta.
No, ale wystarczy moich ochów i achów nad czymś, co w tajemnicy przed Wami do następnego razu zatrzymam. Chociaż niektórzy, Ci bardziej uważni, domyślą się, która to hoja tak bardzo mnie zachwyciła.
Poniżej jedyna hoja finlaysonii, która wybarwia się na słońcu (chyba, że ktoś zna inne, to proszę o odpowiedni komentarz pod postem). Wschodni parapet, pierwszy rząd, tuż przy samej szybie. Niestety, jeszcze nie kwitła, nie ma szypułek kwiatowych. Ale liście nadrabiają te braki.
Idę zaraz szybko spać, żeby jutrzejszy dzień szybko nastał. W pracy zasuwała będę jak mrówka, żeby czas szybko zszedł. Do domu pędziła będę na skrzydłach, żeby oczy nacieszyć kwieciem. A wieczorem, zasiądę przed komputerem, żeby z Wami się nią podzielić.