Kocham te rośliny od paru lat. Ale warunki, jakie u mnie mają nie są sprzyjające do zawiązywania pąków. Ba, w tych warunkach kwitną sporadycznie. Co więc robię? Przecież nie będę hodowała samego zielska, które - co tu dużo mówić - jest mało eleganckie na co dzień. Od paru lat, bodajże dwóch, hartuję je na wiosnę na balkonie. W zeszłym roku zaczęłam 30 marca, w tym roku trochę wcześniej, bo już 27 marca zostały "wyrzucone" na balkon. Zaznaczam, że nikogo nie namawiam, aby zrobił to samo. Chyba, że na własną odpowiedzialność. Powiecie - ale przecież w nocy jeszcze są mrozy! Owszem - są. Tylko, że ja je odpowiednio zabezpieczam przed nocnymi przymrozkami. Jak?
Ano tak:
Regał jest po prostu rewelka! Świetnie nadaje do hartowania roślin, do tego osłania przed zimnym wiatrem i pierwszymi promieniami słońca. W środku utrzymuje się mikroklimat, jest parę stopni więcej niż na zewnątrz. Latem oczywiście folia jest zdejmowana. Zakładam ją dopiero na jesieni i w zależności od pogody trzymam rośliny aż do pierwszych przymrozków. W zeszłym roku, prawie do początku listopada.Rośliny są duże i zdolne do kwitnienia.
Parę wskazówek z mojej uprawy: wszystkie rośliny siedzią w bardzo przepuszczalnym podłożu: ziemi kaktusowej z domieszką ziemi do storczyków i dużej ilości torfu. Wcześniej podlewałam wodą przegotowaną, w ten sposób pozbywałam się wapna, ale przy takiej ilości roślin (o czym już pisałam w którymś poście) musiałam zrezygnować z garów gotujących ciągle wodę. Dlatego też podlewane są zwykłą wodą z kranu. Zasilam typowymi nawozami do roślin kwitnących, w zależności jakie mi się spodobają w sklepie. Oczywiście pryskam je możliwie, jak najczęściej, co latem wychodzi raz na dzień, zimą zdecydowanie rzadziej. No i co tu dużo pisać: zimą w mieszkaniu, gdzie grzeją kaloryfery rośliny muszą być bezwzględnie podlewane! Inaczej uschną korzenie. To, że wypuszczają "wąsy" niczemu nie szkodzi. Latem wystarczy je odciąć i po kłopocie.
Chłodzenie - jest potrzebne, żeby roślina zawiązała pąki. Bardzo sporadycznie zawiąże je bez tego czynnika. Ja właśnie w ten sposób je doprowadzam do kwitnienia. Nie muszę mieć widnej chłodnej piwnicy, nie muszę mieć oranżerii. Nie rezygnujcie z tych roślin tylko dlatego, że nie macie odpowiednich warunków dla nich. To mit. Uwierzcie - wystarczy wczesnowiosenne hartowanie na balkonie, żeby cieszyć się pięknem ich kwiatów.
A, i jeszcze jedna wskazówka: przy bardzo upalnych latach, tak jak zeszłego roku, gdy roślina ma pąki zabierzcie je z balkonu/tarasu do mieszkania. W ten sposób unikniecie ich utraty. Szczególnie, jeśli macie inne hybrydy niż Ackermanii czy Deutsche Kaiserin, które nie są tak odporne na suche, upalne lato. Roślina ma wtedy problem z utrzymaniem pąków, po prostu usychają i odpadają, nawet gdy są już duże. Ja właśnie miałam ten problem, tylko jedną hybrydę z pąkami zabrałam do mieszkania, reszta straciła pąki z powodu zbyt suchych, upalnych dni w okresie, gdy dojrzewały.
Pąki, które straciłam
Epiphyllum
American Girl
Epiphyllum Rainbows End
Epiphyllum Ruth Wallace
Uratowałam przez zabranie do mieszkania w najbardziej upalne dni lata
Epiphyllum King Midas
Straciłam bezpowrotnie parę odmian przez burze i nawałnice.
Zeszłe lato było bardzo niekorzystne dla moich epifitów. Dużo strat w roślinach, dużo strat w pąkach.
Za to Epiphyllum Deutsche Kaiserin - jak żelazna dama, niezniszczalna. I przez to najbardziej ją uwielbiam ze wszystkich epifitów, jakie mam.
Ale, ale ... mamy nową wiosnę, nowe lato przed sobą i nowe nadzieje na nowe kwitnienia tych pięknych roślin! Wow, będą Was informować o poczynaniach epifitów ... nowych pąkach mam nadzieję też!