Ja też tuptam od tygodnia, aż mnie już nogi bolą. A one nic, znaczy się ciut urosły, chyba, sama nie wiem. Zdjęcia byle jakie, bo i pora roku byle jaka. Ciemno, wietrznie, deszczowo, bo śnieżnie ostatnich dwóch dni bym nie nazwała. Przynajmniej u mnie. Słońca zero, to i rosną w ślimaczym tempie.
Blog zamarł przez tydzień, i wcale się nie dziwię. Fotek brak, nie tyle z braku chęci ich robienia, co z możliwości pogodowych, żeby jako tako wyszły. Tydzień roboczy, wiadomo, się pracuje, wychodzi po ciemku, wraca po ciemku. Nawet mocne światło jarzeniowe nie jest w stanie rozświetlić roślin. I tak wyglądają jak sprane. Przecieranie z kurzu też nie pomaga. Za chwilę znowu wyblakłe jakieś, jakby bez życia, a przecież żyją. Blasku im brak, może nabłyszczaczem je potraktować? Żartuję. Weekend - tia, też często jest do kitu, ciemny, ponury, deszczowy, brrr ....
Trochę fotek narobiłam, byle jakie, ale dobre i to. Aby do lutego, a potem
ruch w interesie się zrobi, hoje zaczną piszczeć, aż miło.
Robicie listę? Ja robię ją codziennie, ha ha ha. Liczę na to, że z wiosną chęć do zdobycia nowych odmian wzrośnie, bo teraz brrr żadna siła nie zmusiłaby mnie do wzięcia choćby za
fri sadzonki.
Choć z drugiej strony, jak
ruch w interesie się zrobi, to i listę diabli wezmą, bo postawić nawet skrawka plastikowego kubeczka nie będzie gdzie.
Caudata jest gdzieś na tym zdjęciu.
Niestety, ładniejszą część ciała mają z drugiej strony.