He he :D Pierwsze doświadczenie. Kijki są już ukorzenione, a straciły liście trochę wcześniej. Wrzuciłam na bloga jako ciekawostkę, ciekawe czy coś z tego będzie. Najśmieszniejsze jest to, że przyleciały ze Stanów, jakby mało patyków na podwórko pod domem leżało :)) :))
Eeeeee? :-0
OdpowiedzUsuńCzy to pierwsze takie doświadczenie ? :) Druga to samo ? Mam też takie kijki i czekam na cud. :)
OdpowiedzUsuńHe he :D Pierwsze doświadczenie. Kijki są już ukorzenione, a straciły liście trochę wcześniej. Wrzuciłam na bloga jako ciekawostkę, ciekawe czy coś z tego będzie.
OdpowiedzUsuńNajśmieszniejsze jest to, że przyleciały ze Stanów, jakby mało patyków na podwórko pod domem leżało :)) :))
Polecam wory na głowy, jednak. :)
OdpowiedzUsuńMyślisz, że pomogą? To może spróbuję.
OdpowiedzUsuńI jak tam ruszyło się coś na kijkach czy nie ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Nina.
Ruszyło się ... do kosza!
OdpowiedzUsuńPani Dorotko mam z nią to samo rosła pięknie a na zimę zrzuciła wszystkie liście,ale
OdpowiedzUsuńteraz na każdym międzywężle kluje się zielone.
Spoko :D Już dawno kosz zaliczyła.
OdpowiedzUsuń